Po co? - Wszelkie wyjaśnienia dotyczące mechanizmu zniszczenia w katastrofie smoleńskiej pochodzą od osób pozbawionych wiedzy i wykształcenia z dziedziny mechaniki, co stało się źródłem absurdalnych z punktu naukowego teorii i przyczyną ogromnego zamętu społecznego – napisali w piśmie, które wysłali do 27 szefów polskich jednostek badawczych zajmujących się mechaniką i innymi dziedzinami pomocnymi w wyjaśnieniu problemu. Zwrócili się do nich z prośbą o pomoc w zorganizowaniu konferencji.
Profesorowie wyjaśniają, że tragedia smoleńska była wydarzeniem na tyle ważnym, że polska nauka powinna się nią zająć, a poza tym „prace mające na celu ustalenie mechanizmu zniszczenia w katastrofie smoleńskiej miałyby wielkie znaczenie czysto naukowe i podniosłyby poziom symulacji komputerowych w dziedzinie krajowych badań zderzeniowych" – tłumaczą.
Autorzy inicjatywy sprawy nie chcą komentować. – Wszystkie komentarze na ten temat muszę uzgodnić z pozostałymi sygnatariuszami listu – wyjaśnia jeden z koordynatorów przedsięwzięcia prof. Piotr Witakowski z krakowskiej Akademii Górniczo Hutniczej.
Niektórzy autorzy listu już wcześniej poddawali jednak w wątpliwość oficjalną wersję wydarzeń z 10 kwietnia 2010 roku. Przykładowo prof. Zdzisław Śloderbach z Politechniki Opolskiej w rozmowie z „Nową Trybuną Opolską" mówił, że „nic nie wskazuje, aby przy takim locie koszącym, jaki wykonywał polski samolot z prezydentem, mógł on się rozpaść na tak drobne części". Twierdził też, że w świetle praw fizyki zderzenie z drzewem nie mogło spowodować obrócenie samolotu grzbietem do dołu. Sugerował, że na pokładzie mógł nastąpić wybuch tzw. bomby paliwowo-powietrznej.
Inni sygnatariusze listu od tak śmiałych teorii się jednak odcinają. – Nie jestem zwolennikiem żadnych teorii spiskowych. Po prostu chcę, by katastrofą zajęli się mechanicy, a nie politycy – mówi jeden z nich portalowi tvp.info.