Czekali, by poczuć atmosferę mistrzostw dłużej niż my, nie mieli kogo witać u siebie poza Francuzami i Szwedami, a ich drużyna zacznie turniej nietypowo jak na gospodarza, bo dopiero czwartego dnia. Ale od piątku wreszcie jest święto po ukraińskiej stronie. Wylądowały miliony euro: holenderskie gwiazdy w Charkowie, ale przede wszystkim niemieckie i portugalskie we Lwowie.
To pierwsze w Euro starcie gigantów. Piłkarze Realu Madryt po obu stronach, najdroższy Cristiano Ronaldo kontra finaliści Ligi Mistrzów z Bayernu, niemieccy faworyci turnieju przeciw najgorzej wykorzystującej swoje możliwości drużynie w Europie. Duch zespołu przeciw portugalskiemu królestwu indywidualności. Niemcy są po eliminacjach, w których nie stracili punktu, a Portugalczycy wymęczeni zwyczajowym biegiem przez przeszkody, które sami sobie ustawili.
Kto w grupie B pierwszy straci punkty, ten może się już nie podnieść. A pierwszy rywal Portugalii to nowi ulubieńcy Europy, typowani przez wielu na faworyta mistrzostw większego niż Hiszpania. To akurat chyba przesada, ale wszystko przed Niemcami. Są najmłodszą reprezentacją w turnieju, grają pięknie, nie zapominają o takich drobnych gestach jak choćby „Dzień dobry" po polsku od Joachima Loewa na początek konferencji prasowej w Gdańsku. Ale i Niemcy mają przed turniejem swoje zmartwienia. Oś drużyny: Per Mertesacker-Bastian Schweinsteiger – Miroslav Klose jest powykręcana przez problemy z kontuzjami w ostatnich miesiącach, choć trener Loew zapewne i tak postawi w pierwszym meczu na wszystkich trzech. Porażki w meczach towarzyskich – zwłaszcza 0:3 z Francją, bo niedawne 3:5 ze Szwajcarią to był właściwie mecz niemieckich rezerw – zasiały wątpliwości. Do tego piłkarze Bayernu długo dochodzili do siebie po finałowej porażce w Lidze Mistrzów, a kadra Bayernem stoi. Borussia Dortmund wychowuje gwiazdy polskiej reprezentacji, w podstawowym składzie niemieckiej nie będzie ani śladu mistrza Bundesligi.
Mimo ostatnich problemów większość Niemców wierzy, że w sobotę zaczyna się wyprawa po pierwsze od 16 lat złoto, z metą w Kijowie. Ta wiara jest tak naprawdę wiarą w Jogiego Loewa i jego braterstwo dusz ze Szwajcarem Ursem Siegenthalerem, który od ośmiu już lat kieruje bankiem informacji niemieckiej kadry. Loew układa taktykę dla swojej drużyny, a Siegenthaler tnie na kawałki plany rywali. Potrafi znaleźć czuły punkt niemal u każdego. U Polski w ME cztery lata temu to były pułapki ofsajdowe zupełnie niedostosowane do zmiany przepisów o spalonym, u Portugalii we wspomnianym wcześniej ćwierćfinale – bezradność w obronie przy stałych fragmentach gry. Była w ostatnich wielkich turniejach tylko jedna drużyna, na którą magia Loewa i Siegenthalera nie działała – Hiszpania. Ale na nią jeszcze przyjdzie czas.
Hiszpanie zaczynają Euro meczem z Włochami. Żadnej drużynie nie udało się jeszcze obronić mistrzostwa, żadna nie wygrała trzech wielkich turniejów z rzędu. Hiszpanie chcą być pierwsi. Vicente del Bosque, przez piłkarzy zwany wujkiem, do kilku zmian był zmuszony, jednak przede wszystkim postanowił nie szkodzić.