Pokonanie Rosji zawsze smakowało wyjątkowo, a jeśli udałoby się tego dokonać na mistrzostwach Europy, piłkarze Franciszka Smudy przeszliby do legendy polskiego sportu.
Wczoraj trener przed kluczowym spotkaniem głównie żartował. O Dicku Advocaacie może powiedzieć, że wygląda lepiej niż 20 lat temu, o Rosji – że szybka, doświadczona i mocna. A zmiany może będą, a może nie.
Gdyby Smuda nie był uparty, powinien zmienić lewego obrońcę. Rada drużyny nie chce wtrącać się w pracę trenera, ale trudno znaleźć piłkarza, który wolałby w pierwszym składzie Sebastiana Boenischa od Jakuba Wawrzyniaka. Ostatnie treningi wskazywały na to, że Smuda dokręca śrubki przy innej konstrukcji linii pomocy.
W niedzielę próbował ustawienia bez Ludovica Obraniaka. Jego miejsce na boisku zajął Adrian Mierzejewski. Później pojawiła się taktyka z trzema defensywnymi pomocnikami w środku: Dariuszem Dudką, Eugenem Polanskim i Rafałem Murawskim. To ponoć dlatego, że Smuda zamierza od początku spotkania walczyć o remis. Już przed meczem z Grecją ostrzegał, że nie pozwoli swoim piłkarzom rzucić się na Greków, jednak zupełnie mu się to nie udało. Pierwsze pół godziny Polacy biegali tak szybko, że nie mieli sił po przerwie. Wczoraj trener się zastanawiał, czy to przez zasunięty dach na Stadionie Narodowym. Na pytanie rosyjskiego dziennikarza, jak duży miało to wpływ na mecz, odpowiedział prowokująco:
– Prosiliśmy już UEFA, zrobiliśmy wszystko, żeby dla Rosjan dach był otwarty.