Kiedy we wtorkowym meczu z Grecją (2:1) ułatwił strzelenie gola rywalom, wróciły demony przeszłości. Przypomniała się sytuacja z 2008 roku, gdy na mistrzostwach w Austrii i Szwajcarii popełnił najbardziej spektakularną pomyłkę w karierze.
Pod koniec ostatniego meczu grupowego z Turcją wypuścił z rąk piłkę po dośrodkowaniu Hamita Altintopa. Nihat Kahveci wyrównał, chwilę później trafił drugi raz. Turcy wygrali 3:2 i awansowali do ćwierćfinału. Czesi wrócili do domu.
- Finał Ligi Mistrzów przegrałem w rzutach karnych, tytuł w Anglii w ostatniej kolejce, a Euro w dwie minuty - podsumował wówczas swój nieudany sezon. Ale cztery lata wcześniej był bohaterem narodowym. Czesi dotarli w Portugalii do półfinału, a on razem z królem strzelców mistrzostw Milanem Barosem i Pavlem Nedvedem znalazł się w drużynie gwiazd turnieju.
Największy sukces osiągnął jednak kilka tygodni temu, wygrywając z Chelsea Ligę Mistrzów. Dzień po finale obchodził 30. urodziny. - Nie chcę tortu. Wystarczy mi ten puchar - cieszył się.
Sam na niego solidnie zapracował. Gdyby na początku dogrywki nie obronił karnego Arjena Robbena, mogłoby nie być serii jedenastek i tworzącej się legendy Chelsea. Zdradził, że przeanalizował wszystkie karne wykonywane przez piłkarzy Bayernu w ostatnich pięciu latach. Dwugodzinne DVD oglądał podczas lotu do Monachium. Udało mu się zatrzymać strzał Ivicy Olicia, przy pozostałych brakowało niewiele - za każdym razem rzucał się we właściwą stronę.