Perkusista po przejściach

Zaczął grać jako skrzydłowy, został bramkarzem. Jednym z najlepszych, ale czasem robiącym kosztowne błędy

Publikacja: 14.06.2012 20:53

Petr Cech w ostatnich czterech latach wybierany na najlepszego piłkarza Czech

Petr Cech w ostatnich czterech latach wybierany na najlepszego piłkarza Czech

Foto: AFP

Kiedy we wtorkowym meczu z Grecją (2:1) ułatwił  strzelenie gola rywalom, wróciły demony przeszłości. Przypomniała się sytuacja z 2008 roku, gdy na mistrzostwach w Austrii i Szwajcarii popełnił najbardziej spektakularną pomyłkę w karierze.

Pod koniec ostatniego meczu grupowego z Turcją wypuścił z rąk piłkę po dośrodkowaniu Hamita Altintopa. Nihat Kahveci wyrównał, chwilę później trafił drugi raz. Turcy wygrali 3:2 i awansowali do ćwierćfinału. Czesi wrócili do domu.

- Finał Ligi Mistrzów przegrałem w rzutach karnych, tytuł w Anglii w ostatniej kolejce, a Euro w dwie minuty - podsumował wówczas swój nieudany sezon. Ale cztery lata wcześniej był bohaterem narodowym. Czesi dotarli w Portugalii do półfinału, a on razem z królem strzelców mistrzostw Milanem Barosem i Pavlem Nedvedem znalazł się w drużynie gwiazd turnieju.

Największy sukces osiągnął jednak kilka tygodni temu, wygrywając z Chelsea Ligę Mistrzów. Dzień po finale obchodził 30. urodziny. - Nie chcę tortu. Wystarczy mi ten puchar - cieszył się.

Sam na niego solidnie zapracował. Gdyby na początku dogrywki nie obronił karnego Arjena Robbena, mogłoby nie być serii jedenastek i tworzącej się legendy Chelsea. Zdradził, że przeanalizował wszystkie karne wykonywane przez piłkarzy Bayernu w ostatnich pięciu latach. Dwugodzinne DVD oglądał podczas lotu do Monachium. Udało mu się zatrzymać strzał Ivicy Olicia, przy pozostałych brakowało niewiele - za każdym razem rzucał się we właściwą stronę.

Bramkarzem został przez przypadek. Jako dziecko grał na skrzydle, ale raz stanął między słupkami. I już się stamtąd nie ruszył. Miał wówczas dziewięć lat, dekadę później imponował spokojem i pewnością w Sparcie Praga. Nie puścił gola przez 900 minut. Wtedy też pierwszy raz zobaczył, jak wygląda piłkarskie Hollywood.

W wyjazdowym spotkaniu z Bayernem sprawiał wrażenie, jakby nie miał nerwów, choć był to jego debiut w Lidze Mistrzów. Pokonać się nie dał, obie drużyny awansowały potem do kolejnej rundy.

- Zawsze robię wszystko najlepiej, jak potrafię. Dlatego się nie denerwuję - tłumaczył. - Z tym trzeba się urodzić. W szkole też byłem bardzo skupiony i zdeterminowany, bo chciałem się jak najwięcej nauczyć - mówił kilka lat temu w rozmowie z tygodnikiem „Observer".

Parę miesięcy później z młodzieżową reprezentacją Czech sięgnął po mistrzostwo Europy (2002), broniąc w finale z Francją trzy karne. I wyjechał do Rennes. Twierdzi, że ta decyzja była kluczowa dla jego kariery, bo we Francji treningom z bramkarzami poświęca się więcej uwagi. Postępy robił nie tylko na boisku. Języka nauczył się w dwa miesiące. Poznał tajniki gry w rugby, ale bardziej pokochał tamtejszą kuchnię.

W Londynie wciąż odwiedza francuskie restauracje. Do Chelsea trafił w 2004 roku za 7 mln funtów. Sprowadził go Claudio Ranieri, jednak obaj panowie nie spotkali się ani razu. Włoch został zwolniony, ale Jose Mourinho również umiejętności nowego bramkarza docenił. Dał mu bluzę z numerem jeden. A Cech zaczął spłacać kredyt zaufania.

Między grudniem a marcem nie puścił w lidze gola, bijąc rekord Premiership. W całym sezonie 2004/2005 pozwolił się pokonać tylko 15 razy, zdobył „Złote Rękawice" - nagrodę dla najlepszego bramkarza. Chelsea maszerowała z nim po dwa tytuły mistrzowskie, pierwsze od pół wieku, a Mourinho powtarzał: „To idealny bramkarz dla wielkiego klubu".

Gdy w październiku 2006 roku, kopnięty kolanem przez Irlandczyka Stephena Hunta z Reading, doznał groźnej kontuzji głowy, wydawało się, że to koniec kariery. Potrzebna była operacja. Miał problemy z koncentracją, nawet mały wysiłek sprawiał mu ból. Ale wrócił już po trzech miesiącach. Z charakterystycznym kaskiem, który nosi podczas meczów do dziś. Tak jak szkła kontaktowe, bo jest krótkowidzem.

Urazy do Hunta nie chował. - Mógłbym siedzieć w domu i o tym myśleć. Ale to nie w moim stylu - zastrzega.

Pech go jednak nie opuszcza. Dwa lata potem założono mu 50 szwów, gdy kolega z drużyny, Izraelczyk Tal Ben Haim przejechał mu na treningu korkami po twarzy. W ubiegłym roku złamał nos i w barażach z Czarnogórą zagrał w specjalnej masce. Wszystkie te doświadczenia nauczyły go, że trzeba twardo stąpać po ziemi.

Skandalistą nigdy nie był. Kiedy po wygranych barażach do Euro 2012 koledzy śpiewali na lotnisku w Podgoricy wulgarną piosenkę o krytykującym reprezentację Radku Drulaku, srebrnym medaliście ME 1996, w chórze nie uczestniczył.

O zarobkach rozmawiać nie lubi. - Zdaję sobie sprawę, że pieniądze są obecnie dla wielu ludzi najważniejsze. Ale moim zdaniem to kwestia wychowania. Niektórzy, zachłyśnięci milionami na koncie, przestają myśleć o swojej karierze. Wybierają wygodne życie. Ja bym tak nie mógł - przyznaje.

Wolne chwile spędza z rodziną. Relaksuje się, grając na perkusji. - Nie wymaga to tyle czasu co golf, nie potrzebuję dobrej pogody, a naprawdę pomaga mi odreagować stres - opowiada o swoim hobby. W zeszłym roku wystąpił nawet charytatywnie. Z Tomasem Rosickym mógłby założyć zespół. Pomocnik Arsenalu lubi grać na gitarze. Jaki koncert dadzą w sobotę we Wrocławiu? Przy całej sympatii dla sąsiadów z południa lepiej, żeby w meczu z Polską fałszowali.

Kiedy we wtorkowym meczu z Grecją (2:1) ułatwił  strzelenie gola rywalom, wróciły demony przeszłości. Przypomniała się sytuacja z 2008 roku, gdy na mistrzostwach w Austrii i Szwajcarii popełnił najbardziej spektakularną pomyłkę w karierze.

Pod koniec ostatniego meczu grupowego z Turcją wypuścił z rąk piłkę po dośrodkowaniu Hamita Altintopa. Nihat Kahveci wyrównał, chwilę później trafił drugi raz. Turcy wygrali 3:2 i awansowali do ćwierćfinału. Czesi wrócili do domu.

Pozostało 91% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!