W wielu prowincjach Tunezji obowiązuje godzina policyjna. Jak w czasie obalania dyktatora Ben Alego ponad rok temu, na ulicach dochodzi do zamieszek, ataków na siedziby partii, komisariaty i urzędy. Są dziesiątki rannych, jeden zabity, prawie dwie setki aresztowanych.
Na tym może się nie skończyć, na jutro wielkie demonstracje zapowiedzieli przywódcy zarówno radykalnych islamistów – salafitów, jak i lider rządzącej umiarkowanie islamskiej partii Nahda Raszid Ganuszi. Radykalny duchowny szejk Selim Abu Ahmed Ajub ogłosił w Internecie świętą wojnę z nowymi władzami Tunezji. W tle jest jeszcze Al Kaida, która przespała rewolucje arabskie i teraz próbuje to nadrobić. Jej przywódcy Ajmanowi az Zawahiriemu też się umiarkowani islamiści nie podobają. Powiedział w przesłaniu internetowym do Tunezyjczyków, że Nahda zdradziła religię: nie wprowadza szarijatu i próbuje wynaleźć „islam akceptowalny dla amerykańskiego Departamentu Stanu".
Wszystko zaczęło się kilka dni temu w La Marsie, luksusowej podstołecznej miejscowości, lubianej przez świeckie elity i artystów. Wcześniej La Marsa gościła paradę gejowską, która wywołała oburzenie salafitów. Ale do ogólnokrajowych zamieszek nie doszło.
Teraz jest inaczej. Poszło o wystawę w pałacu w La Marsie, która odbywa się rokrocznie pod nazwą „Wiosna sztuki", a ściślej – o dwa obrazy. Jeden z nich przedstawia nagą kobietę, o wyjątkowo białej skórze i szerokich biodrach, w otoczeniu mężczyzn, bardzo brodatych i w bardzo czarnych ubraniach, w których islamiści najwyraźniej ujrzeli siebie. W niedzielę, w ostatnim dniu wystawy, najpierw dwóch radykałów zażądało usunięcia „bluźnierczych" obrazów z wystawy, a potem wtargnęła tam większa grupa i zniszczyła parę prac. Liberałowie uznali, że w kraju zagrożona jest wolność słowa i zorganizowali wiec.
Następnego dnia walki oburzonych obrazą islamu radykałów z policją toczyły się już w wielu miastach, w tym ważnych dla turystyki – Monastyrze i Sousse.