Jerzy Haszczyński: Mam wrażenie, że z powodu rewolucji w kilku krajach arabskich mniej się mówi o Palestyńczykach.
Riad al Malki: Nie możemy być samolubni, przez kilka dekad wszyscy Arabowie traktowali sprawy palestyńskie jako pierwszoplanowe. Ostatnio skupili się na sprawach wewnętrznych. To trochę potrwa zanim poprawią sytuację u siebie, wprowadzą na dobre demokrację i wolność. Ale to jest chwilowe, na pewno Palestyńczycy wrócą jako temat dla nich bardzo ważny. Zresztą np. w czasie rewolucji w Tunezji, obok tunezyjskiej była i flaga palestyńska. Tunezyjczycy walczyli o swoje sprawy, ale nie zapominali o nas.
Jak się ma polityka wobec Palestyńczyków w Egipcie, najważniejszym kraju, w którym obalono dyktatora. Za prezydenta Mohameda Mursiego i Bractwa Muzułmańskiego jest lepsza niż w czasach Hosniego Mubaraka?
Nie można oceniać polityki po stu dniach. Mursi skupia się na sprawach wewnętrznych. Ale słyszałem go w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ i spotkaniu państw niezaangażowanych w Teheranie. Jego deklaracje w sprawie Palestyny były bardzo mocne. Podczas świetnego wrześniowego wystąpienia przed ONZ 30-40 procent tekstu poświęcił Palestynie.
Deklaracje to nie to samo co realne działania polityczne, np. otwarcie granicy dla Palestyńczyków.