Wiadomo, że jest drogi, nawet bardzo drogi. Wiadomo, że można być dumnym z tego jak wygląda i jak jest nowoczesny, bo w czasie Euro 2012 sprawdził się bardzo dobrze. I wiadomo, że irytuje od samego początku, właściwie jeszcze zanim został otwarty.
Właśnie mija pierwsza rocznica jego inauguracji, która też przebiegała z problemami. Miał się odbyć mecz o Superpuchar Polski Legia - Wisła, policja się nie zgodziła, bo nie działały do końca systemy łączności, a minister sportu pytała, kto wybrał drużyny do tego spotkania.
Do kibiców trafiła informacja, że stadion za 2 miliardy złotych nie nadaje się do tego, żeby grać na nim w piłkę. W czasie mistrzostw Europy UEFA pokazała, jak Stadionem Narodowym sprawnie zarządzać, ale kiedy po turnieju zwinęła swój parasol, to reprezentacje Polski i Anglii zatrzymał deszcz, dach nie mógł zostać rozsunięty (zawiódł proces podejmowania decyzji), a stadion nazwano Basenem Narodowym.
To wszystko podobno już nigdy więcej ma się nie powtórzyć. Ministerstwo Sportu i Turystyki na nowego operatora obiektu wybrało tych, którzy na działania UEFA napatrzyli się najwięcej. Spółka PL.2012 dostała do swojej nazwy "+" i ma rozruszać stadion, którym zarządza od trzech tygodni. Przejęła zarządzanie od Narodowego Centrum Sportu. Umowę podpisała na 10 lat.
- Stadion jest nasz, ale przecięliśmy pępowinę. Chcemy, żeby ci ludzie działali jak najbardziej swobodnie i liczymy na dobre efekty. Na razie wstrzymujemy się z ocenami - mówi "Rz" Katarzyna Kochaniak, rzecznik ministerstwa sportu i turystyki.