Portal opublikował w tym tygodniu 1,7 mln depesz z lat 1973-1976. Francję wymieniano w nich 372,309 razy. Więcej niż jakikolwiek inny kraj poza Wielką Brytanią.
Z dokumentów wyłania się obraz Francji, jako kraju desperacko walczącego o zachowanie wpływów na świecie, ale jednocześnie pole zażartej bitwy między establishmentem a nowymi graczami na scenie politycznej. Amerykańskich dyplomatów i agentów CIA wyjątkowo interesowali wówczas dwaj politycy: Mitterand i Chirac.
Mitterrand zrobił wielkie wrażenie na ówczesnym ambasadorze USA Johnie N. Irwingu II i to na długo zanim został prezydentem Francji w 1981 r. Dyplomata w depeszy z 28 czerwca 1973 r. pisał, że przemówienie Mitteranda przed delegatami podczas kongresu Partii Socjalistycznej, które odbyło się cztery dni wcześniej „było genialnym, przekonującym przykładem oratorium i opanowania politycznego." Irwin uważał Partię Socjalistyczną za „jedną z trzech głównych partii politycznych we Francji" ale kwestionował jej zdolność do przywództwa bez Mitterranda.
W 1975 r. po podróży Mitteranda do ZSRR, gdzie prywatnie spotkał się on z ówczesnym prezydentem Leonidem Breżniewem, ambasada USA w Paryżu odnotowała, iż Mitterrand nie uważa „socjalizmu radzieckiego za odpowiedni dla Francji". Irwing uważał, że to właśnie Mitterrand uwolni francuskich socjalistów od „sztywności ideologicznej".
Podczas, gdy Mitterrand postrzegany był jako przywódca działający zakulisowo na rzecz zmiany francuskiego socjalizmu, jego konserwatywnego przeciwnika i następcę Jacquesa Chiraca amerykańscy dyplomaci uważali za oportunistę, któremu zależy przede wszystkim za władzy.