Fiszbach: To był krok do wolnej Polski

Okrągły Stół nie byłby potrzebny i nie byłoby wprowadzenia stanu wojennego 13 grudnia, gdyby wypełniano zapisy Porozumień Sierpniowych – powiedział Tadeusz Fiszbach w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem.

Publikacja: 01.09.2013 21:00

Tadeusz Fiszbach

Tadeusz Fiszbach

Foto: Fotorzepa, Piotr Wittman

Czy wg pana, sygnatariusza gdańskich Porozumień Sierpniowych po stronie rządowej, 31 sierpnia, to data symbolizująca zgodę narodową?

Tadeusz Fiszbach:

Powiedziałbym porozumienie. Jakoż, podpisanie Porozumień Sierpniowych, to był pierwszy krok do wolnej i suwerennej Polski. Sierpień symbolizuje porozumienia ponad podziałami. Porozumienia Sierpniowe powinny być nadal drogowskazem dla rozumnego i odpowiedzialnego postępowania zbiorowego, także partyjnego.

Porozumienia Sierpniowe są symbolem zmarnowanej szansy na szybszą ewolucję systemu w kierunku demokracji?

Okrągły Stół nie byłby potrzebny i nie byłoby wprowadzenia stanu wojennego 13 grudnia, gdyby wypełniano zapisy Porozumień Sierpniowych. Zapisy Porozumień są wciąż aktualne, jako że Polacy słusznie wciąż domagają się poszanowania zbiorowej mądrości i narodowej racji stanu, przez którą rozumiem przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa, w  wymiarze indywidualnym – gwarancje pracy i zbiorowym jako ważnego ogniwa w pokojowym współistnieniu państw.  W układzie cząstkowym szereg zapisów porozumienia, jest nadal aktualnych jak np.:  wprowadzenie zasad doboru kadry kierowniczej na zasadach kwalifikacji, a nie przynależności partyjnej. Oczywiście treść zapisów należałoby zmodyfikować stosownie do obecnych warunków, ale Porozumienia Sierpniowe powinny być przestrzegane i szanowane przez każdą władze.

Czego PZPR oczekiwała po Porozumieniach Sierpniowych?

Zawsze starałem się być człowiekiem dialogu i porozumienia, co stoczniowcy pamiętają dając temu wyraz przy szeregu spotkań. Zresztą dlatego też zostałem wybrany na I sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdańsku. Dzięki stosowanej w Gdańsku praktyce politycznej, otrzymywania bieżących i naturalnych kontaktów z ludźmi pracy wszystkich środowisk wiedziałem jak duży jest poziom niezadowolenia społecznego na Wybrzeżu.  Organizowałem spotkanie świeżo wybranego pierwszego sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka z pracownikami Stoczni Gdańskiej w 25 stycznia 1971 roku, kiedy padło słynne: „Pomożemy!". Przez lata w Gdańsku narastało niezadowolenie społeczne, z czego centrala nie zdawała i nie chciała sobie zdawać sprawy. Przez długi czas współpracowałem z grupą lokalnych światłych ludzi, którymi byli głównie ludzie nauki, kultury,  dziennikarze, od których dowiadywałem się na tzw. „czwartkowych kawach", nie "obiadach czwartkowych" jakie są nastroje w różnych środowiskach. Ludziom coraz mocniej doskwierała szara rzeczywistość. Rybacy i marynarze przywozili wieści o tym jak żyje się na zachodzie. Wiedziałem, że w naszym regionie sprawy nie idą w dobrym kierunku. Z nieżyjącym już wojewodą gdańskim prof. Jerzym Kołodziejskim przygotowaliśmy raport na temat lokalnych nastrojów społecznych i w 1979 r. przedstawiliśmy ten dokument na posiedzeniu Biura Politycznego KC PZPR. Towarzysze niedowierzali naszej analizie. Wkrótce doszło do strajków w stoczni. Po stoczni roznosiły się plotki, że planowany jest desant wojska. Władze w Gdańsku od początku przyjęły stanowisko, że problem należy rozwiązać wyłącznie poprzez dialog. Wszyscy mieliśmy świeżo w pamięci krwawy grudzień 1970 r. . Zawsze starałem się utrzymać dobre relacje z ludźmi pracy, a swój dzień często rozpoczynałem od wizyty w stoczni. Kiedy wybuchł strajk, przystąpiliśmy do rozmów z robotnikami i szukania dróg porozumienia. Wspólnie ze strajkującymi mocowaliśmy się z Warszawą, a Warszawa mocowała się z Moskwą.

Co by się stało, gdyby władze nie zgodziły się na porozumienie z robotnikami?

Na jednej z telekonferencji odpowiedziałem Edwardowi Gierkowi, że przeszedłbym do stoczni, bo tam jest Polska. Gierek powiedział mi: - idźcie i rozmawiajcie z protestującymi. Ważnym aktem symbolicznym było wydanie przeze mnie zgody na mszę świętą na prośbę pani Ani Walentynowicz. Zgodę na pierwszą w krajach demokracji ludowej mszę na terenie zakładu pracy, stoczniowcy chcieli ode mnie dostać na piśmie. I dostali z urzędu ds. wyznań wojewody, a także podpisanie przez mnie gwarancje bezpieczeństwa dla komitetów strajków. Dokument ten pod dziś dzień znajduje się na wystawie pt.: „Polskie Drogi do Wolności". Musiałem zabiegać o zgodę centrali, ale udało się przekonać „górę". Msza zawsze łagodzi emocje i skłania do rozumnej i odpowiedzialnej samoorganizacji i dialogu. Będąc w partii zawsze byłem członkiem organizacji robotniczych. 22 sierpnia pojechałem do Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni, gdzie była moja macierzysta organizacja partyjna. Strajk, którym kierował Andrzej Kołodziej, przybrał formę, która wymagała zbliżenia. Robotnicy przejęli zakładową drukarnię i pod zamknięciem trzymali władze stoczni. Członków PZPR zmuszano do opuszczenia stoczni. Do Gdyni pojechałem z ministrem przemysłu ciężkiego Andrzejem Jedynakiem. Strajkujący traktowali nas podejrzliwie. Kiedy doszło do spotkania z robotnikami, to zacząłem im tłumaczyć, że nie można naruszać godności członków PZPR, bo są oni takimi samymi pracownikami stoczni, jak ci bezpartyjni. Udało się. Nastrój w stoczni się poprawił. Został nawiązany dialog strajkujących z władzą. Później w Warszawie na IV plenum KC PZPR, mówiłem o protestach na Wybrzeżu, że to jest autentyczny protest klasy robotniczej i trzeba na niego odpowiedzieć dialogiem. Wytupano mnie. Poparł mnie tylko członek KC prof. Tadeusz Łomnicki.

Cała Polska stanęła, a robotnicy mówili o panu: „Łysy jest z nami". Jak reagowały na pana władze?

Większość środowiska gdańskiego z kierownictwem KW opowiedziała się za rozmowami. Kiedy pojawiliśmy się w strajkującej Stoczni Gdańskiej wraz z wicepremierem Mieczysławem Jagielskim udało się tonować nastroje w stoczni i przystąpić do negocjacji. Najtrudniejsze były negocjacje dotyczące punktu pierwszego. Tu Lech Wałęsa był uparty i stanowczy, powiedział do premiera Jagielskiego: "Panie premierze, jak ten pierwszy punkt załatwimy, to reszta pójdzie jak z płatka". Jeśli idzie o zgodę władz centralnych na punkt pierwszy, to „górę" niełatwo było przekonać. Wicepremier Jagielski poprosił mnie, abym z nim poleciał na posiedzenie biura politycznego KC PZPR, gdzie główną uwagę przypisaną tym prawom. Było ciężko, ale w końcu zgodę otrzymaliśmy.

Pierwszym punktem był postulat wolnych związków zawodowych

Tak, był ważny, a wręcz najważniejszy. To był wyłom w obozie państw socjalistycznych, wyrażał on zgodę na pluralizm związkowy o rewolucyjnym charakterze. Miałem nadzieję, że kompromis władz ze strajkującymi będzie realizowany, ale okazało się, że władze przygotowywały rozwiązanie siłowe tuż po podpisaniu Porozumień Sierpniowych, które ostatecznie zrealizowano 13 grudnia. Stan wojenny, to było wielkie zło uczynione Polsce i Polakom.

Część społeczeństwa uważa, podobnie jak gen. Jaruzelski, że stan wojenny to było „mniejsze zło".

Nie zgadzam się z tą opinią. Stan wojenny był złem. Faktem jest, że wojska radzieckie zostały zgrupowane na granicy Polski, a flotylla radziecka stała w redzie portu gdańskiego. Ale oni by nie weszli. Próbowano tym wywrzeć nacisk psychiczny na społeczeństwo, że bezpieczniejszym rozwiązaniem jest wprowadzenie stanu wojennego niż pozwolenie na wejście wojsk Układu Warszawskiego do Polski. Ja nie identyfikowałem się z wprowadzenia stanu wojennego i złożyłem rezygnację z wszystkich pełnionych przez mnie funkcji partyjnych i społecznych, pełnionych w Gdańsku. Wysłano mnie na kilka lat za granicę do Helsinek jako radcę ambasady. Infułat Stanisław Bogdanowicz z Kościoła Mariackiego na jednej ze mszy odprawianych mówił, módlmy się za internowanych i za tych, którzy zostali zesłani za granicę.

Nie żałuje pan, że nie rzucił legitymacją partyjną po wprowadzeniu stanu wojennego?

Chciałem, ale część działaczy partyjnych nie chciała, żebym ich, jak mówiono „osierocił". Mówiono, że gen. Jaruzelski na moje miejsce miał już gotowego kandydata, który będzie realizował twardy kurs stanu wojennego. Kiedyś powiedziałem w stoczni do Lecha Wałęsy: „Zazdroszczę panu , bo pan ma komfort racji. Inaczej się dyskutuje, gdy chciałoby się być po innej stronie niż się jest.". Nie wiedziałem o przygotowaniach do wprowadzenia stanu wojennego. Liczyłem na dotrzymanie słowa przez władze i realizację Porozumień Sierpniowych. Po wprowadzeniu stanu wojennego, poczułem się oszukany przez kierownictwo partii. Zawiodły mnie osoby, które w PZPR podejmowały najważniejsze decyzje.

Kto był przywódcą strajku w Stoczni Gdańskiej w 1980 r.? Wałęsa czy Borusewicz?

Obaj odegrali wielką rolę. Nie chcę wchodzić w spór między nimi. Każdy z nich ma swoje racje i swoje zasługi dla Sierpnia '80. Główną zasługę przypisałbym jednak stoczniowcom. Bez ich zaangażowania nie byłoby pozytywnego zakończenia porozumienia strajku i początku nowej drogi Polski. Z całą mocą chciałbym podkreślić wielkie znaczenie autorytetu papieża Polaka Jana Pawła II, polskiego Kościoła z Prymasem Tysiąclecia kard. Stefanem Wyszyńskim na czele i gdańskiego kościoła wybitnego intelektualisty abp Lecha Kaczmarka .

Lech Wałęsa uważa, że 31 sierpnia to ważniejsza data od 4 czerwca i rocznica Sierpnia '80 powinna być świętem państwowym.

Prezydent Wałęsa ma rację. Rocznica Sierpnia '80, to powinno być państwowe święto wolności. Ten dzień ma szczególną wymowę, wartość i znaczenie w naszej historii. W przeszłości sygnatariusze porozumień wraz z panią Anną Walentynowicz, panem Andrzejem Gwiazdą, panem Bogdanem Lisem, obok siebie składaliśmy kwiaty pod pomnikiem Trzech Krzyży, mimo, że byliśmy po różnych stronach barykady. 4 czerwca to pochodna data, daty głównej i zasadniczej jaką jest 31 sierpnia.

Lech Wałęsa składa samotnie kwiaty pod pomnikiem Trzech Krzyży.

Przykre są te podziały. 31 sierpnia stoczniowcy, zarówno sygnatariusze, stoczniowcy jak i całe społeczeństwo powinni być razem. Ten dzień powinien przebiegać godnie, dostojnie bez kłótni i sporów.

Jednak przewodniczący „Solidarności" Piotr Duda uważa, że odkąd Platforma Obywatelska jest u władzy, "te rocznice z roku na rok są coraz smutniejsze".

Czułbym się lepiej, gdybyśmy 31 sierpnia wszyscy byli razem, wtedy takie określenia nie miałby miejsca.

Sztandar „Solidarności" powinien dzisiaj zostać zwinięty?

Jak mówi o tym nasz abp Sławoj Leszek Głódź, sztandar „Solidarności" powinien być dzisiaj rozwinięty. Skłania ku temu złożoność i skala problemów trudnych a koniecznych rozwiązań. A sztandar to symbolizuje.

A jak pan postrzega chęć strony rządowej ograniczenia przywilejów związków zawodowych?

Mniej znam szczegóły, ale jednym z porozumień sierpniowych były wolne niezależne od partii i rządzących związki zawodowe. Konieczne są mądre i odpowiedzialne negocjacje, partnerskie rozmowy kierownictw związków zawodowych z przedstawicielami państwa. Dialog powinien być doceniany i kontynuowany.

Nigdy nie żałował pan, że nie stanął na czele nowej, wolnej od dziedzictwa PZPR, lewicy?

Próbowałem, powołując Polską Unię Socjaldemokratyczną, która nie odniosła sukcesu. Przed ostatnim zjazdem PZPR informowałem kierownictwo partii o swojej koncepcji nowej lewicy, przedstawiając swoją koncepcję nowej lewicy. Stanowczo twierdziłem, że przemianowania proponowaną drogą socjaldemokracji nie będę wspierał. Moje słowa spotkały się z zimnym odzewem. Chciałem, żeby nowa lewica po definitywnym rozwiązaniu PZPR, odcięła się od ideologii marksistowsko-leninowskiej, a cały swój majątek, poza funduszami pochodzącymi ze składek, oddano skarbowi państwa. Polska Unia Socjaldemokratyczna działała tylko rok. Nie udało się zbudować nowej lewicy, nie obarczonej balastem przeszłości. To ciągle zadanie aktualna, na co potrzeba czasu i zmiany pokoleń.

Czy wg pana, sygnatariusza gdańskich Porozumień Sierpniowych po stronie rządowej, 31 sierpnia, to data symbolizująca zgodę narodową?

Tadeusz Fiszbach:

Pozostało 99% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!