Nie jest mi łatwo pisać o Tadeuszu Mazowieckim w dniu jego odejścia. Był dla mnie nie tylko wielką postacią historii Polski, ale też jednym z najważniejszych ludzi w moim życiu. Nasza przyjaźń zawiązała się w dniach strajku w Stoczni Gdańskiej w maju 1988 roku i przetrwała do końca jego życia. Jednak w tym dniu przede wszystkim chcę napisać o tym, co najważniejsze: o jego zasługach dla Polski i najważniejszych elementach jego filozofii politycznej.
Od strajku sierpniowego w 1980 roku był jednym z głównych strategów ruchu Solidarności i aż do przełomu 1989 roku najważniejszym – obok Bronisława Geremka – doradcą Lecha Wałęsy. Na czym polegała ta strategia? Był w pełni świadomy, że w sierpniu 1980 roku narodził się największy narodowy i społeczny ruch w historii Polski, który może doprowadzić do zasadniczych przemian w położeniu Polski i Europy. Uważał, że każdy dzień istnienia Solidarności jest bezcenną wartością, a więc powinna ona tak prowadzić swą politykę, aby zachowując niezależność od władzy i unikając podziału, tak długo jak się da, unikać frontalnego starcia z władzą.
Ta linia polityczna miała w związku wielu przeciwników. Zarzucano jej kunktatorstwo i zbytnią ostrożność, ale – moim zdaniem – była słuszna. Dzięki niej Solidarność przetrwała 15 miesięcy, unikając np. konfrontacji w okresie kryzysu marcowego w 1981 roku. Wprowadzenie stanu wojennego było ciężkim ciosem dla Solidarności. Także najlepsi polscy patrioci podzielili się na tych, którzy uważali, że najważniejszym celem jest walka o powtórną legalizację Solidarności, i na tych, którzy uznali, że ten cel jest nierealny i że trzeba poszukiwać innych dróg wyjścia z impasu.
Mazowiecki, który należał przecież do umiarkowanego skrzydła Solidarności, w czasie tej ciężkiej próby okazał się jednym z liderów obozu, który zachował wierność związkowi. Nie mam wątpliwości, że był to wybór nie tylko wartościowy etycznie, ale także przenikliwy i politycznie trafny.