Ukraina ma prawo bronić swojej suwerenności i integralności terytorialnej.
Można zdestabilizować Rosję ekonomicznie, gospodarczo poprzez odcięcie się od interesów z Moskwą?
Każde sankcje podjęte przez cały Zachód, nawet jeżeli będą mniej intensywne, niż byśmy tego chcieli, będą miały dużo większy negatywny skutek dla Rosji, niż te, które byłyby dalej idące, ale podjęte przez małą grupę krajów, np. Polskę, Litwę i Mołdawię.
Naszym celem nie powinna być destabilizacja Rosji, natomiast gdyby Moskwa rozszerzała swoje agresywne działania, to nieuniknione będzie stopniowe odcinanie jej od gospodarki światowej. Prezydent Obama jasno powiedział, że będziemy izolować Rosję dyplomatycznie, politycznie i ekonomicznie. Stopniowe izolowanie nie powinno doprowadzić do jej destabilizacji, ale na pewno doprowadzi dość szybko do stagnacji, a nawet regresu ekonomicznego – czyli do podobnego skutku, jaki obserwowaliśmy pod koniec zimnej wojny.
Jak długo Rosja może takie sankcje wytrzymać?
Jest dzisiaj dużo słabsza niż za czasów zimnej wojny, a Zachód dużo silniejszy. Wobec tego byłby to okres maksymalnie od pięciu do dziesięciu lat.
Putin jako przywódca Rosji też nie przetrwa dłużej.
Właśnie.
Mieć takiego rozjuszonego niedźwiedzia za sąsiada przez kolejnych dziesięć lat...
Niedźwiedź już jest rozjuszony, bo pamięta przegraną w zimnej wojnie i próbuje to odkręcić. Nie ma możliwości ugłaskania rozjuszonego niedźwiedzia. Im bardziej będzie się próbowało go ugłaskać, tym większe prawdopodobieństwo, że nam odgryzie rękę.
Czy sytuacja jest na tyle niebezpieczna, że uzasadnione jest stwierdzenie premiera, iż nie wiadomo, czy dzieci 1 września pójdą do szkoły?
We wrześniu 2011 r. podczas prezydencji polskiej ostrzegałem w Parlamencie Europejskim, że jeżeli nie opanujemy jako Europa kryzysu strefy euro, to ta strefa może się rozpaść. Jeżeli strefa euro się rozpadnie, to jest duże niebezpieczeństwo, że rozpadnie się także Unia. Gdyby tak się stało, mówiłem, to w ciągu dziesięciu lat moglibyśmy być świadkami wojny na kontynencie europejskim. Moje słowa nie były skierowane do Polaków, tylko do polityków europejskich, a proszę sobie przypomnieć, jaka była reakcja w kraju. Kto by wówczas pomyślał, że po 2,5 źroku będziemy tak blisko tego, przed czym ostrzegałem.
Uważam, że Putin zdecydował się na swoje działania także z powodu nieefektywności Europy w obliczu rozwiązania kryzysu strefy euro. Logika rosyjskiego prezydenta jest taka: skoro trzy lata zajęło im zareagowanie na kryzys, który ich bezpośrednio dotyczy, to ile czasu minie, zanim zareagują, kiedy ja zajmę Krym? Oczywiście, okazało się, że się przeliczył. Zachód zareagował szybciej, niż Putin się spodziewał.
Powinniśmy dążyć do tego, żeby jak najszybciej wejść do strefy euro?
Wie pan, że tak nie uważam. Oczywiście, nie możemy w nieskończoność pozostawać między eurolandem a rublolandem. Także strefa euro integruje się politycznie, bo inaczej siły odśrodkowe prędzej czy później doprowadzą do jej rozpadu. Jeśli w długim horyzoncie pozostaniemy poza strefą, staniemy się krajem drugiej kategorii w Europie. Ale też nie powinniśmy się spieszyć, bo dzisiaj ani strefa nie jest do końca naprawiona, ani Polska nie jest należycie przygotowany na to, żeby bezpiecznie do niej przystąpić.
Kiedy powinno to nastąpić?
W ciągu siedmiu – kilkunastu lat.
Donald Tusk zadeklarował, że gdyby to od niego zależało, pozwoliłby na związki partnerskie. A gdyby to od pana zależało?
Pan dobrze wie, że nie jestem entuzjastą związków partnerskich.
Nie ma pan problemów w partii w związku ze swoim konserwatywnym światopoglądem?
PO jest partią wielowątkową. Są tam osoby o poglądach bardzo liberalnych, ale także umiarkowanie konserwatywnych. Ja należę do tych drugich. Ale nigdy nie gardzę tymi, którzy mają poglądy inne od moich, szanuję ich.
A Janusza Korwin-Mikkego, który może odnieść sukces w wyborach do Parlamentu Europejskiego i w przyszłorocznych do Sejmu?
Trudno będzie Korwinowi przekonać europarlament do odebrania prawa głosu kobietom.
—rozmawiał Jacek Nizinkiewicz