Problem jest głębszy. Gdy w 2009 roku przeszliśmy do opozycji, władze w Kiszyniowie rozpoczęły represje wobec naszych deputowanych, zamykały opozycyjne media. Gdybyśmy podczas swoich rządów zrobili chociaż 10 procent tego, czego dokonują obecne władze w Kiszyniowie, natychmiast zostalibyśmy odizolowani, jak np. Białoruś, a Europa nazwałaby nas dyktaturą. Podczas rządów komunistów ponad 70 proc. obywateli Mołdawii popierało europejską integrację, dziś jest ich mniej niż zwolenników integracji z unią celną Białorusi, Rosji i Kazachstanu. Dzięki obecnym władzom obywatele Mołdawii stracili wiarę w wartości UE, takie jak prawa człowieka czy wolność słowa.
Przecież Unia Europejska zniosła wizy dla obywateli Mołdawii...
Cieszy nas to bardzo, ale kwestia wiz nie jest już ideą, która może konsolidować. Dziś w Mołdawii skala korupcji jest największa ze wszystkich krajów byłego ZSRR. Ministrowie, którzy byli oskarżeni o korupcję przez sąd konstytucyjny, nadal rządzą. Śmiało można powiedzieć, że mamy system oligarchiczny. Co do Rosji – zawsze byliśmy zwolennikami integracji również ze Wschodem. Tyle że do 2010 roku nie było unii celnej, która daje Mołdawii szansę, by rozwiązać problemy energetyczne. Cena energii w Mołdawii jest wyższa niż na Ukrainie i w Rumunii. Gaz również.
Gdyby Europa zaproponowała lepsze warunki współpracy, czy nadal byłby sens integracji z Rosją?
Na najlepsze warunki Europy zgodziliby się nawet rosyjscy komuniści. Nikt jednak takich warunków nie proponuje. W ciągu dwóch lat pisaliśmy skargi do Brukseli na obecną korupcyjną władzę w Mołdawii. Jesteśmy największą partią opozycyjną w parlamencie i mieliśmy nadzieję, że Bruksela jakoś na to zareaguje. Reakcji nie było żadnej. Zrozumieliśmy, że standardy europejskie to jedno wielkie kłamstwo. Zrozumiało to również mołdawskie społeczeństwo. Władze mogą robić z opozycją wszystko, co zechcą, mogą zabronić symboli, sfałszować sprawy karne przeciwko działaczom. Wbrew europejskim standardom mołdawskie władze na swoją korzyść zmieniają prawo wyborcze, czego prawdopodobnie nie robią nawet w Turkmenistanie.