Kilka lat temu prezydent Sepp Blatter obiecał pomniejszoną kopię Pucharu Świata każdemu dziennikarzowi, który był dziesięć razy na finałach mundiali. Nie zapomnij poinformować go o swoim jubileuszu po powrocie z Brazylii.
Dariusz Szpakowski: Dobrze, że mi mówisz. Należała mi się podobna pamiątka za pracę podczas czternastu igrzysk olimpijskich, przyznawana przez AIPS, czyli Międzynarodowe Stowarzyszenie Prasy Sportowej. Tą nagrodą była kopia znicza olimpijskiego. Wyczytałem swoje nazwisko na liście dziennikarzy, ale kiedy ją wręczali, ja byłem w pracy, a potem nikt mi tego znicza nie przysłał.
Naszymi pamiątkami z największych imprez są przede wszystkim wspomnienia. Jakie pierwsze przychodzi ci na myśl?
Najpierw było poczucie spełnienia. Kiedy zaczynasz pracę w Rozgłośni Harcerskiej, w budynku YMCA, w którym kiedyś mieszkał Leopold Tyrmand, niedaleko placu Trzech Krzyży, myślisz o tym, żeby jako dziennikarz pójść na Legię. Masz około dwudziestu lat i marzysz. Spełnia się jedno marzenie, drugie, następne, przenosisz się do Polskiego Radia, gdzie uczysz się od Bohdana Tomaszewskiego i Bogdana Tuszyńskiego, i to radio wysyła cię na pierwszy mundial więc już jesteś w siódmym niebie.
Czujesz się coraz pewniej, więc myślisz o telewizji. W naszej generacji to było normalne, tylko tobie się udało.