Nagrania. W rozmowie Marka Belki z Bartłomiejem Sienkiewiczem nie dostrzegam śladów przestępstwa. Za to fakt nielegalnego nagrywania rozmów i ich publikacja to jest materiał na dochodzenie prokuratorskie. Jestem ciekawy jak sąd oceniłby ewentualny interes publiczny, który usprawiedliwia publikowanie takich taśm. Gdybym był jednym z podsłuchanych wniósł bym sprawę do sądu, żeby sprawdzić gdzie jest granica interesu publicznego.
Czy to o czym mówili Belka i Sienkiewicz czyli scenariusz wykupu obligacji na rynku wtórnym, a więc finansowanie długu państwa nie budzi pana zaniepokojenia?
Ocena tej rozmowy nie jest jednoznaczna. Są osoby, jak Leszek Balcerowicz, obawiające się nadużywania tego typu uprawnienia i takie jak ja, które traktują to przez pryzmat praktyki ekonomicznej. A praktyka ostatnich kilku lat pokazała, że w ostrym kryzysie jest to narządzie pożyteczne. Kilka krajów wyszło dzięki temu obronną ręką z fazy paniki rynkowej. Gdyby takiego mechanizmu nie miały to musiałby finansować swoje potrzeby po niebotycznych stawkach. Mam na myśli np. Włochy, które w pewnym momencie musiały oprocentować swoje obligacje nawet na 10 proc. żeby je sprzedać. I gdyby nie interwencja Europejskiego Banku Centralnego to nie wiadomo jak by się to skończyło. Rynek nie jest racjonalny, podlega panice. Inwestorzy czasami w owczym pędzie niesprawiedliwie oceniają gospodarkę. Ta panika mija ale chodzi o to, żeby mieć szansę ją przetrwać.
W dogadywaniu się w sprawie odwołania niewygodnego ministra finansów Jacka Rostowskiego też nie ma nic złego?
Być może prezes Belka uznał, iż minister Rostowski stał się za bardzo politykiem, żeby podejmować chłodne decyzje ekonomiczne. To był od pewnego czasu zarzut części środowisk ekonomicznych pod adresem pana Rostowskiego.
Słowa ministra Sienkiewicza, że Rostowski nigdy się nie zgodzi na zmiany w ustawie o NBP, bo bałby się, że zepsuje to Polsce opinię, świadczą o czymś przeciwnym. Tak czy inaczej nie ma mowy o zagrożeniu dla niezależności NBP. Jedyne niebezpieczeństwo jakie dostrzegam w tej rozmowie, to takie, że rząd stałby się nadmiernie uzależniony od Narodowego Banku Polskiego.