Copacabana na czas mistrzostw sprzedała się FIFA. Kilkadziesiąt tysięcy ludzi stłoczonych przed wielkim ekranem uważa się za szczęśliwców. Przeszli kontrolę, mogą pić tylko piwo Brahma, które jest w gronie sponsorów turnieju i kosztuje trzy razy tyle co w sklepie. Dalej, przy nieco mniejszym ekranie i już bez bramek wykrywających metal, zebrało się może nawet więcej osób. I to chyba jest prawdziwa Brazylia.
Co pięć minut słyszę pytanie, czy chcę kupić marihuanę albo kokainę. Chłopak ma może 15 lat, ale po chwili pojawia się przy nim dwóch starszych kolegów. Wszyscy mówią po angielsku. Ten kawałek za 20 reali, ten za 30. Nie chcesz? A ile byś dał? Na tej plaży, jeśli nie pytają o narkotyki, pytają o seks. Jest tak samo łatwy, chyba nawet łatwiejszy, bo nie trzeba płacić 20 reali. Jeśli wystajesz o głowę nad wszystkich, masz jasną skórę i włosy, a nie przyjechałeś tutaj na seksturystykę, to znaczy, że masz problem. Ściągają wzrokiem, łapią za rękę. Mogłyby być moimi córkami. Plakaty wiszące wokół, które informują, że seks z nieletnimi jest nielegalny, nie robią na nich wrażenia.
Zapach marihuany roznosi się wszędzie, po godzinie można się przyzwyczaić i nie zwracać na to uwagi. Palą chyba wszyscy, a że wszyscy też coś piją, potrzebne są toalety. Widocznie za daleko, bo nad brzegiem oceanu dziewczyny robią sobie zdjęcia z armią sikających facetów. Oni tyłem, one przodem, to jest Copacabana w trakcie mundialu. W tym samym czasie, chociaż już ciemno, z falami zderzają się ci, którym niestraszna brazylijska zima.
Zimy tutaj tak naprawdę nie ma, w ciągu dnia jest 30 stopni, w nocy dziesięć mniej. Nie wiem, z czym się zderzają ci mężczyźni, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że z falami moczu tych, którzy stoją obok.
Mundial ?żyje nocą
Miłe są akcenty kulinarne. Znane z Sao Paulo szaszłyki z wieprzowiny zastąpiły szaszłyki z krewetek. Malutkie za dziesięć reali, średnie za 15, królewskie za 20. Roznoszą też piwo i caipirnhię rozlaną do plastikowych kubków.
Interes się kręci, krewetki mogą być z limonką, trzeba tylko przytrzymać patyk, a sprzedawca wyciśnie z niej sok tak, żeby kapał z dłoni. Mniej przyjemne są bójki. Brazylia wygrywa z Kolumbią 2:1, można się zająć innymi sprawami. Ktoś kogoś goni z paralizatorem w ręku, ktoś pokazuje gest poderżnięcia gardła człowiekowi w kolejce obok. Ale jest bezpiecznie, przynajmniej dla turystów.