Rz: Po co wystawia pan własne listy do wielkopolskiego sejmiku. Chce pan być poznańskim Rafałem Dutkiewiczem?
Ryszard Grobelny, prezydent Poznania, lider listy Teraz Wielkopolska: Nie, ale chcę odpowiadać na zapotrzebowanie społeczne. Wielu mieszkańców Wielkopolski wyraźnie zwraca uwagę, że chciałoby głosować na niepartyjne ugrupowanie.
Z czego to wynika?
Ze słabości partii politycznych, które zamykają się w sobie, nie przyciągają nowych ludzi, funkcjonują głównie w oparciu o etatowych działaczy albo ludzi, którzy są etatowo zależni od partii politycznych.
Ale czy najlepszą na to odpowiedzią są listy z celebrytami i sportowcami?
Na naszych listach jest jedna aktorka i dwóch sportowców. Osoby, które są bardzo zaangażowane w życie społeczne. Nie jest ich więcej niż na listach partii politycznych. Czy to najlepsze rozwiązanie? Lepsze byłoby, gdyby partie były bardziej sprawne i bardziej otwarte na problemy społeczne, ale skoro nie są, to mieszkańcy szukają innych możliwości.
To dlaczego nie przeradza się to w większy ruch? Start samorządowców do Senatu w 2011 r. zakończył się fiaskiem.
Przy okręgach jednomandatowych trzeba te wybory wygrać. Nie wystarczy być drugim albo trzecim, żeby mieć swoich senatorów. Wówczas byłem od początku sceptyczny wobec tej inicjatywy. Procentowo wynik był niezły. W mandatach gorzej. Jeden mandat został zdobyty we Wrocławiu. Gdyby to były wybory do Sejmu, wtedy ta siła byłaby na czwartym albo piątym miejscu.
Wystartuje w przyszłym roku?
Nie sądzę. My jesteśmy nastawieni na rozwiązywanie problemów lokalnych, niewielu z nas udziela się w polityce ogólnopolskiej. Mamy też różne poglądy. O ile one są zbieżne, jeśli chodzi o samorząd czy rozwój lokalny, o tyle dzieli nas przepaść np. w sprawach światopoglądowych. Być może różnimy się w sprawach polityki zagranicznej, chociaż o tym nie rozmawiamy. Byłoby trudno zbudować silną strukturę, która byłaby jednolita.
Dutkiewicz w końcu związał się z PO. Pana historia rozstań i powrotów do tej partii jest równie bogata. Czy na koniec nie jest tak, że takie inicjatywy muszą współpracować z jakąś partią, żeby były skuteczne?
Pewnie tak. Żeby móc zmieniać sprawy lokalne, trzeba współpracować albo tworzyć koalicje.
Miał pan propozycję startu pod szyldem PO?
Nie miałem.
Pojawiły się sygnały o rozmowach? Nie dotyczyły one współpracy?
Nie. Jedyną propozycją, jaką miałem ze strony PO, było wycofanie się ze startu.
Co miałby pan w zamian?
Nic. W zamian deklaracja, że będzie dobrze.
A jeśli pan wystartuje, to będzie źle? Odebrał pan to jako taką alternatywę?
Tak tego nie odbierałem.
W sejmiku wejdzie pan do koalicji, jeśli Platformie i PSL brakowałoby mandatów?
To pytanie do radnych, którzy będą w sejmiku. W ugrupowaniach społecznych nie da się wydawać poleceń. Jeżeli dostaną ciekawe propozycje, jeśli będą dzięki temu widzieli możliwość rozwiązywania problemów lokalnych, to prawdopodobnie będzie taka koalicja, ale ja nie jestem w stanie o tym zadecydować.
Wiązał pan nadzieje z projektem Jarosława Gowina?
Wysoko cenię Gowina i szczerze żałuję, że wyszedł z PO. Frakcja konserwatywna jest mi bliższa.
Wspólna lista prawicy z PiS mniej się panu podoba?
Podobają mi się poglądy pana Gowina czy jego spojrzenie na państwo, na wiele rzeczy związanych z funkcjonowaniem społeczeństwa. Choć niektóre poglądy PiS są mi bliskie, to nie należę do ludzi, którzy są zwolennikiem ich stylu uprawiania polityki.
Gowin mógłby pomóc przełamać lody?
Byłbym gorącym zwolennikiem takiej współpracy, natomiast z PiS my się dość mocno różnimy, jeśli chodzi o sprawy samorządowe, a one są dla mnie najważniejsze. Oni chcą osłabiania samorządów i wzmacniania państwa. Ja uważam, że wzmacnianie państwa następuje poprzez wzmacnianie samorządów.
PiS nie ma racji, mówiąc, że trzeba skończyć z polityką, która nakłada na samorządy kolejne obciążenia a zabiera im pieniądze?
O tym zawsze wszyscy mówią, tylko dotychczas robili coś innego. Jestem zwolennikiem nakładania na samorządy dodatkowych obciążeń razem z pieniędzmi, a wątpię, czy PiS chciałby to robić.
Poznań ma najmniejsze bezrobocie w Polsce, ale w ostatniej kadencji dług miasta wzrósł z 48 do 69 procent. Czy nie zapala się lampka ostrzegawcza?
Nie. To nie jest dług, który rósł nieświadomie. On został zaplanowany wiele lat temu. Wynika z dwóch powodów. Miastom w Polsce zabrano rocznie około 8 miliardów złotych (w tym Poznaniowi około 200 mln), kiedy zrobiono reformę systemu podatkowego. W ciągu jednej kadencji zebrano prawie 40 miliardów złotych samorządom. Drugi powód długu to czerpanie z niego pieniądze na wkład własny do przedsięwzięć europejskich. Każda złotówka długu dawała 2 złote inwestycji.
Czy zadłużenie nadal będzie rosło, czy spadnie liczba inwestycji.
W większości polskich miast, w Poznaniu również, zadłużenie osiągnęło pułap maksymalny, w związku z tym już nie rośnie.
Czyli spadnie liczba inwestycji, czy z innych środków będzie pochodził wkład własny?
Na szczęście zmieniono procentowy wkład własny w nowej perspektywie unijnej, będzie mógł być niższy. Uznano też kwalifikowalność VAT, to też jest dobrą wiadomością dla samorządów. Poza tym staramy się, żeby mieć odpowiednie środki na wkład własny.
Pana oponenci wskazują, że tych środków z Unii można, by było pozyskiwać więcej, bo one w ogólnej sumie przychodów miasta stanowią tylko 3 proc.
Szkoda, że nie wskazali mi tego trzy czy cztery lata temu, w których miejscach. Chętnie z ich porady bym skorzystał.
Nie udało się spełnić części zapowiedzi sprzed czterech lat. Co z budową wielopoziomowych parkingów i basenów osiedlowych.
To były przedsięwzięcia, które chcieliśmy robić w partnerstwie publiczno-prywatnym i rynek odpowiedział na to negatywnie. Inwestorzy nie są zainteresowani budową na gruntach miejskich za swoje pieniądze. Nie wycofujemy się z idei, ale prawdopodobnie będziemy musieli dać nie tylko grunt, ale również jakieś środki.
To zadanie na kolejną kadencję?
Tak. W pierwszej kolejności parkingi, a dopiero w dalszej baseny.
Co sądzi pan o modelu finansowania komunikacji, który zakładałby przyciąganie podatników i z tych przychodów opłacanie darmowej komunikacji?
Świetny pomysł, tylko nierealny. Trzeba by przyciągnąć setki tysięcy podatników, przy czym oni skądś muszą wyjechać, czyli gdzieś indziej nie będą płacili podatków. Byłby to taki model, że jedno miasto w Polsce ma się rozwijać kosztem innych. Mam pretensję, że o takim modelu się zaczyna mówić w Warszawie, a stolica nie powinna się rozwijać kosztem innych polskich miast.
Czyli przeforsowanie tego w jednym mieście, będzie zagrożeniem dla innych?
Musielibyśmy robić to samo, ale to jest głupi pomysł. Byłby realny, gdyby tych mieszkańców mogli przyciągać z obszarów, które są dzisiaj w Polsce przeludnione (a takich nie ma) albo krajów, które są przeludnione. To by znaczyło, że jak Dubaj będziemy przyciągać ludzi z Pakistanu albo z Sri Lanki. Politycy powinni wyraźnie zabiegać o to, by takich modeli rozwojowych nie było. One zaszkodzą Polsce w całości, nie pojedynczemu miastu. Poznań sobie poradzi, natomiast nie możemy dopuścić, by rozwijał się jeden albo dwa ośrodki. Ten błąd podniósłby koszty funkcjonowania naszego państwa i obniżył jakość życia.
Gdyby poznaniacy pana znów wybrali, jak wyglądałyby kolejne cztery lata?
Stawiam na kontynuację, czyli nadal walkę o to, żeby Poznań był liderem na rynku pracy, żeby mieszkańcy dzięki temu mogli podnosić swoją jakość życia
Hanna Gronkiewicz-Waltz zapowiada, że to jest jej ostatnia kadencja. Pan nie ma takich planów?
Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Pani Gronkiewicz-Waltz jest politykiem ogólnokrajowym, ja nie. Rozważam możliwości funkcjonowania w innych sferach.
Przejście do dużej polityki?
Pytanie jest zawieszone, bo to przecież nie zależy ode mnie.
Czeka pan na powstanie partii, która będzie dla pana?
Należę do tych ludzi, którzy raczej biorą sprawę we własne ręce i nie czekają na to co się zmieni. Na pewno będę szukał sam dla siebie dobrych rozwiązań, ale w pierwszej kolejności będę szukał dobrego rozwiązania dla Poznania.
Będzie pan budował taką siłę?
Nie jest to wykluczone, ale nie chodzi mi to po głowie.
Przynajmniej na razie?
Tak jest, przynajmniej na razie.