Około 7 tys. mieszkańców samozwańczych republik donieckiej i ługańskiej otrzymało rosyjskie paszporty. Poinformował o tym gubernator obwodu rostowskiego Wasilij Gołubiew. Oświadczył też, że kolejne 30 tys. osób oczekuje na rozpatrzenie złożonych wniosków. Paszporty z dwugłowym orłem wydawane są tuż przy granicy z Ukrainą w czterech specjalnie utworzonych urzędach migracyjnych, strzeżonych całodobowo przez Gwardię Narodową.
Mieszkańców z nieuznawanych przez żadne państwo na świecie republik przywożą tam specjalnie podstawionymi autobusami; wcześniej składają oni wnioski w punktach utworzonych przez prorosyjskich separatystów w Donbasie. Procedurę otrzymania rosyjskiego obywatelstwa prezydent Władimir Putin uprościł jeszcze pod koniec kwietnia. Wtedy w Moskwie zapowiadano co najmniej 500 tys. nowych obywateli.
– To kwestia czasu. Są pewne problemy techniczne, trzeba utworzyć odpowiednią infrastrukturę. Poza tym rosyjska biurokracja również robi swoje. Popyt na rosyjskie paszporty w Doniecku i Ługańsku jest bardzo duży, kolejki są ogromne – mówi „Rzeczpospolitej" Siergiej Markow, rosyjski politolog blisko związany z Kremlem. – Ludzie chcą studiować i pracować w Rosji. Przecież dorasta tam młode pokolenie i musi mieć jakieś obywatelstwo – tłumaczy.
– 7 tys. otrzymało rosyjskie paszporty, a większość z nich to tamtejsi urzędnicy i bojówkarze. Rosyjska propaganda mówi o dużym zainteresowaniu i gigantycznych kolejkach, ale na liczby to się niespecjalnie przekłada. Nie pomogła nawet nadająca tam całodobowo propaganda Kremla – mówi „Rzeczpospolitej" Mychajło Paszkow, ekspert ds. polityki międzynarodowej kijowskiego Centrum Razumkowa. – Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że z ukraińskim paszportem świat jest otwarty, od ponad roku do UE nie potrzeba już wizy – dodaje.