W ciągu trzech dni w Moskwie trzykrotnie informowano o tym, że francuskie władze zgodziły się wpuścić rosyjskich marynarzy na pokład, a w Paryżu trzykrotnie dementowano te informacje.
„Francja bardzo twórczo szuka sposobów, by uniknąć wydania okrętu Rosji" – powiedział agencji AFP ukraiński minister spraw zagranicznych Pawło Klimkin. Jednak rosyjscy politycy uważają, że Paryż kluczy wyłącznie z powodu amerykańskiego nacisku i gdyby nie postawa Waszyngtonu, okręt już dawno byłby na Bałtyku.
30 czerwca do francuskiego portu Saint-Nazaire przybyło kilkuset marynarzy z Rosji, by uczyć się, jak pływać na okręcie będącym jednocześnie helikopterowcem (czyli okrętem przewożącym helikoptery) i pływającym sztabem wyposażonym w ogromną ilość elektronicznego sprzętu. Zwodowany w 2013 roku „Władywostok" miał zostać do 1 listopada przekazany Rosji. Według planu miał popłynąć do Petersburga, a tam zostać wyposażony w rosyjski sprzęt. Ale datę oddania okrętu przeniesiono na 14 listopada, tymczasem do dzisiaj stoi we francuskim porcie. Drugi helikopterowiec dla Rosji, „Sewastopol", został zwodowany w czwartek i Francja ma czas do stycznia 2015, by oddać go inwestorowi.
Były rosyjski dziennikarz, a obecnie szef parlamentarnego komitetu spraw zagranicznych Aleksandr Puszkow powiedział w środę wprost: – Popatrzcie na Francję, na sytuację z mistralami. Wszyscy rozumieją, na czym polega realizacja francuskich interesów. Ale wszyscy też rozumieją, że Francja w tej sprawie nie zachowuje się jak samodzielne państwo.
Pośrednio potwierdził to w środę rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow. – Niedawno spotykałem się w Pekinie z Johnem Kerrym (amerykańskim sekretarzem stanu). Powiedział mi wprost, że wysłannicy USA jeżdżą po całym świecie. Nie ma ani jednego rządu, do którego by nie dotarli i nie zażądali wsparcia sankcji przeciw Rosji – opowiadał.