„Katastrofa wstrząsa Europą" - konstatuje „Muenchener Merkur". „150 osób ginie w katastrofie samolotu Germanwings, wśród nich jest 16 nastolatków, którzy wracali z wymiany międzyszkolnej do swoich rodzin w Nadrenii Północnej-Westfalii. Tragedia tych, którzy stracili swoich bliskich; należy im się najgłębsze współczucie".
„Już pierwsze informacje wzbudziły niepokój. Niemiecki samolot linii lotniczych o nieposzlakowanej reputacji rozbija się we francuskich Alpach. Czy był na pokładzie ktoś, kogo znamy? Przyjaciele, krewni? To popularna trasa. Widok zaśnieżonych szczytów z okna samolotu znany jest z autopsji. Czy to nie jesteś jakiś senny koszmar?" - pyta retorycznie „Emder Zeitung".
„Neue Osnabruecker Zeitung" analizuje: „Szok jest tak wielki ponieważ wielu uważa, że to nieszczęście mogło spotkać każdego - każdego urlopowicza czy podróżującego w interesach z Hiszpanii do Niemiec. Tym bardziej, że lot Barcelona-Duesseldorf to nie jakieś egzotyczne połączenie, ale często uczęszczany szlak".
„Co zawiodło wczoraj nad południową Francją?" - zastanawia się „Badischen Neuesten Nachrichten". „Dlaczego doświadczony pilot Airbusa i jego kolega opuszczają wysokość przelotową, ale nie biorą kursu na najbliższe lotnisko? Czy były jakieś problemy z ciśnieniem w kabinie? Dzięki rejestratorom lotu uda się zapewne wyjaśnić przynajmniej przebieg tego zagadkowego zdarzenia. Dla rodzin ofiar to żadne pocieszenie. Ani to, że samoloty typu Airbus A320 uważane są za dopracowane we wszystkch szczegółach i niezawodne".
Dziennik „Freie Presse" z Chemnitz stwierdza, że: „Nauczyliśmy się żyć z ryzykiem. Tłumimy to w sobie. Taka jest nasza natura. To mechanizm, który broni nas przed paraliżem, który uczyniłby nas bezbronnymi wobec niebezpieczeństwa. Ten mechanizm funkcjonuje na dłuższą metę po to, by w przypadku katastrofy, która burzy tę regułę, poznać jej przyczyny. To znaczy w obecnym momencie, że świat powinien jak najszybciej i w sposób zrozumiały dowiedzieć się dlaczego A320 zderzył się z Alpami".