Czym jest przestrzeń publiczna? W odpowiedzi wciąż zdarza się usłyszeć: to przestrzeń zarządzana przez władzę publiczną, to ulice, place, parki, czyli to wszystko, co nie jest ogrodzone płotem prywatnej posesji. I dalej: potrzebujemy jej, by miasto mogło realizować swoje społeczne funkcje, takie jak komunikacja czy wypoczynek. Fachowcy od transportu lub zieleni sporządzają odpowiednie plany, które następnie...
...i tu postawmy kropkę. Takie „techniczne" myślenie o przestrzeni publicznej jest absurdalne, bo pozbawione fundamentów. Od czasów antycznej Grecji przestrzeń publiczna służy czemuś więcej niż obsługa podstawowych potrzeb wspólnoty. Już starożytna polis miała po środku agorę, przeznaczoną do tego, by zebrani mogli doświadczyć poczucia wspólnoty – i poprzez to doświadczanie – ową wspólnotę wzmacniać.
Tak właśnie brzmi i dziś najlepsza synteza roli przestrzeni publicznej. Najważniejszą jej funkcją zawsze i wszędzie – na ulicy, w parku, na miejskim placu, w publicznych salach, klubach i świetlicach – jest właśnie budowanie i późniejsze doświadczanie wspólnoty miejskiej.
„Władzy" nad tak rozumianą przestrzenią nie oddaje się inżynierom od dróg i zieleni. Tak rozumianą przestrzeń muszą współtworzyć sami obywatele. To mieszkańcy – jak w Łodzi – potrafią tupnąć nogą i zażądać, aby ich uliczka w centrum miasta przestała być ołtarzem ofiarnym „świętej przepustowości", ale stała się woonerfem, czyli podwórcem miejskim. Idea połączenia ulicy i deptaku dopuszcza uspokojony ruch samochodowy, ale musi on z taktem wpasować się w charakter tej przestrzeni. Nie potrzeba kompetencji eksperckich, by wyobrazić sobie osiedlową uliczkę jako miejsce kipiące wspólnotowym życiem. Wystarczy śmiała obywatelska wyobraźnia.
Warto pamiętać, że nie chodzi tylko o to, by zbudować teatr, stadion, muzeum i salę spotkań. To całe miasto winno być naraz teatrem, stadionem, muzeum i miejscem spotkań. Spoiwem miasta jest właśnie żywa przestrzeń publiczna, tworzona przez mieszkańców i dla mieszkańców.