Prezentację, składającą się z 53 slajdów, rosyjski koncern zbrojeniowy opublikował w poniedziałek za pośrednictwem agencji TASS. Prezentacja utrzymuje wersję podaną podczas konferencji ekspertów „Ałmaz - Antej" 2 lipca, według której samolot zestrzelono z systemu obrony powietrznej „BUK-M1". Według opublikowanych informacji wynika, że piloci zestrzelonego nad Donbasem malezyjskiego boeinga widzieli zbliżającą się do nich rakietę typu 9M38M1.
- Koncern „Ałmaz-Antej" powstał dopiero w 2002 roku i nigdy nie dostarczał broni na Ukrainę. Produkcja tego typu rakiet zakończyła się w Rosji w 1999 roku. Tymczasem ukraińskie siły zbrojne mają na swoim wyposażeniu tego typu systemy i rakiety – czytamy w oświadczeniu koncernu „Ałmaz – Antej", opublikowanym na stronie rosyjskiej agencji informacyjnej TASS. Zgodnie z opublikowanymi przez Rosjan dokumentami, system rakietowy, z którego zestrzelono samolot, znajdował się nie w rejonie miejscowości Szerokine, a w okolicy miejscowości Zaporoszenskie.
Tymczasem założyciel międzynarodowej grupy dziennikarzy śledczych Bellingcat Eliot Higgins twierdzi, że zdjęcia, którymi posługiwali się eksperci koncernu (prezentowali raport 2 lipca) zostali sfałszowane. Według niego, rakiety typu 9M38M1 pojawiały się w ciągu ostatnich lat podczas tradycyjnych parad wojskowych w Moskwie, 9 maja. Na początku tego roku Higgins opublikował wyniki swojego śledztwa, według których system obrony powietrznej typu BUK został przetransportowany do Donbasu z jednej z jednostek rosyjskich sił zbrojnych stacjonujących pod Kurskiem. Analizując zdjęcia i mapy założyciel Bellingcat doszedł do wniosku, że pocisk został wystrzelony z terytorium kontrolowanego przez prorosyjskich separatystów.
- Ten raport został ewidentnie sporządzony na polecenie Kremla. Już dawno śledczy z holenderskiej komisji wyjaśnili kto i z czyjej broni zestrzelił malezyjski samolot – mówi „Rz" kpt. Aleksej Arestowycz, ukraiński analityk wojskowy. – Swoją propagandą Moskwa chce zmobilizować rosyjskie społeczeństwo przed planowaną dalszą agresją na Ukrainie. Problem polega na tym, że społeczeństwo międzynarodowe nie ma woli politycznej, by zebrać wszystkie dowody i przekazać je do trybunału międzynarodowego w Hadze – konkluduje.
Interesujące jest to, że swój raport eksperci rosyjskiego koncernu rozpoczynają od tego, że przedsiębiorstwo boryka się z „zachodnimi sankcjami, niesprawiedliwie nałożonymi na koncern w lipcu zeszłego roku" właśnie z powodu zestrzelonego nad Donbasem boeinga. W marcu tego roku władze przedsiębiorstwa złożyły w tej sprawie wniosek do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i domagają się wznowienia eksportu swojej produkcji do krajów zachodnich.