Reklama
Rozwiń

Jak zmieni się polityka handlowa Unii Europejskiej po podpisaniu umowy CETA?

W polityce handlowej Europy nic już nie będzie wyglądało tak samo.

Aktualizacja: 01.11.2016 20:02 Publikacja: 01.11.2016 16:50

Jak zmieni się polityka handlowa Unii Europejskiej po podpisaniu umowy CETA?

Foto: AFP

Korespondencja z Brukseli

Walonowie po dziesięciu dniach blokowania umowy o wolnym handlu z Kanadą zgodzili się dać zielone światło rządowi federalnemu na jej podpisanie, a przywódcy UE i Kanady zatwierdzili umowę w minioną niedzielę.

Na ostatnim etapie protestu dołączyło do niego jeszcze kilku regionalnych aktorów w Belgii, ale faktycznie to Paul Magnette, minister-prezydent Walonii, był autorem buntu przeciw CETA.

Magnette to nie pierwszy lepszy niedouczony radykał. Lider francuskojęzycznych socjalistów jest uniwersyteckim profesorem, wybitnym specjalistą w tematyce unijnej. A jego partia to nie eurosceptyczni populiści w rodzaju prawicowego Frontu Narodowego we Francji czy lewicowego Ruchu Pięciu Gwiazd we Włoszech. Partia Socjalistyczna to lewica głównego nurtu, należąca od dekad do establishmentu politycznego w Belgii.

Ale w przeciwieństwie do partii socjalistycznych innych krajów Europy Zachodniej Belgowie krytycznie patrzą na wolny rynek. Zawsze podawani jako negatywny przykład zsyndykalizowanej lewicy, która w dzisiejszych czasach nie ma racji bytu. Z tej słabości w sprawie CETA Magnette uczynił siłę swojej partii. Czy pomoże mu to zatrzymać spadek w notowaniach, z którego korzystają działacze skrajnej marksistowskiej lewicy w regionie? To się niedługo okaże. Ale na pewno już uczyniło Magnette bohaterem ruchów antyglobalistycznych w Europie.

Kanada w niepewności

Opór Walonii wobec CETA nie miał realnych podstaw. Wielokrotnie pisano o tym, że sama Walonia ma minimalne obroty handlowe z Kanadą, podejrzewano też, że blokada jest zemstą na centroprawicowym rządzie federalnym: „Skoro nie chcecie nas w koalicji rządowej, to takie są skutki" – wydawał się mówić Magnette.

Ale wątpliwości, które zgłaszali regionalni Belgowie, nie były wymyślone. Wzięli je z katalogu zarzutów przygotowanych przez krytyków CETA. Wczytawszy się w protokół belgijsko-belgijskich uzgodnień, który ma być teraz w formie deklaracji dołączony do głównego porozumienia, widać, że największym problemem jest arbitraż międzynarodowy. Bo inne punkty deklaracji w zasadzie potwierdzają to, co i tak w umowie już się znajduje: nie zmieniają się zasady importowania żywności genetycznie modyfikowanej, CETA nie dotyczy usług publicznych, nie może wpływać na legislację socjalną.

W przypadku arbitrażu natomiast są nowości. Belgowie stwierdzili, że zapisy z CETA powinien zbadać Europejski Trybunał Sprawiedliwości. I dopiero gdy on uzna, że arbitraż nie łamie unijnego prawa, to Belgowie mogą go zaakceptować. Czas na to jest, bo i tak najpierw CETA wchodzi w życie warunkowo, czyli w swojej – najważniejszej – części handlowej. Natomiast część inwestycyjna, w tym arbitraż, będzie obowiązywała, dopiero gdy zakończy się ratyfikacja w parlamentach wszystkich 28 państw UE. A to może potrwać nawet kilka lat.

Można by powiedzieć, że to nic rewolucyjnego, bo przecież jeśli ETS uzna arbitraż za niezgodny z europejskim prawem, to jasne jest, że nie może on obowiązywać. Belgowie wyrazili zatem „oczywistą oczywistość".

Ale po pierwsze, jako jedyni zapowiedzieli, że poproszą o werdykt ETS. Po drugie, otworzyli furtkę do akceptowania CETA „a la carte". W kanadyjskich mediach można wyczytać niepewność, co dokładnie oznacza belgijska deklaracja. Czy Belgia, i każdy inny kraj UE, będzie mogła w procesie ratyfikacji przyjąć CETA, ale bez arbitrażu? A jeśli tak, to czy Kanada też może ratyfikować CETA bez arbitrażu? I czy w ogóle ma ratyfikować CETA, skoro może nastąpić zmiana w tak ważnym punkcie, a Kanady przy stole negocjacyjnym w Brukseli nie było?

Z różnych źródeł płynie oczekiwanie, że te szczegóły będzie można jeszcze wyjaśnić, bo dotyczą punktu, który i tak nie wchodzi jeszcze w życie.

Ramy dla globalizacji

Międzynarodowy arbitraż nie jest niczym nowym w umowach tego typu. Jest do nich wprowadzany, żeby dać pewność inwestorom zagranicznym, którzy mogą nie mieć zaufania do krajowego systemu prawnego.

Najsłynniejszym przykładem z Polski jest wyrok w sprawie Eureko, które pozwało nasz rząd przed międzynarodowy sąd w Londynie za niedokończoną prywatyzację PZU i wygrało. Arbitraż wynikał z międzypaństwowej umowy polsko-holenderskiej.

Inny świeży przykład to ubiegłotygodniowy wyrok sądu arbitrażowego w Hadze, który przyznał 20 mln euro odszkodowania indyjskiej spółce będącej właścicielem sieci sklepów Baltona na warszawskim lotnisku. Spółka uznała, że remont lotniska pozbawił ją zagwarantowanych w wieloletniej umowie zysków. Tutaj arbitraż był możliwy dzięki umowie polsko-indyjskiej.

A więc sam arbitraż nie jest wynalazkiem CETA. Ale teraz mówi się o nim głośno, bo gdy kończono negocjacje nad CETA, rozpoczynały się właśnie rozmowy o TTIP, czyli porozumieniu z USA. I to w tej umowie arbitraż wzbudził ogromną krytykę. Bo o ile trudno wyobrazić sobie kanadyjskie firmy puszczające z torbami europejskie rządy, to już wielkie amerykańskie koncerny idealnie do tego obrazu pasują.

Krytycy arbitrażu twierdzą, że nie jest on potrzebny w przypadku partnerów o zbliżonym poziomie rozwoju gospodarczego i niezależnym sądownictwie, jak UE, Kanada czy USA. I nie uspokoiły ich zmiany dokonane w CETA, które zapewniły rządom wpływ na wybór sędziów do arbitrażu. Są też krytyczni wobec arbitrażu zmodyfikowanego w projekcie TTIP.

Rozstrzygnięcie batalii o CETA pokazuje, że to nie koniec dyskusji o arbitrażu i o sensie wolnego handlu. Sam Magnette przyznał, że nie chodzi o CETA, ale o ramy dla globalizacji. I wręcz powiedział, że nie będzie na pewno zgody na TTIP.

Promocja handlu

Mamy więc teraz sytuację, w której udało się na ostatniej prostej uniknąć kompromitacji UE i negocjowana przez pięć lat w dobrej wierze umowa z Kanadą wejdzie w życie. Nie daje to jednak pewności innym partnerom handlowym, że problemy się nie powtórzą. Przede wszystkim jest bardzo prawdopodobne, że przy innych umowach Bruksela – wobec skali społecznego zainteresowania – znów będzie musiała ustąpić i poddać umowę pod głosowanie jednomyślne, choć według traktatów wystarczyłaby większość państw członkowskich.

Stary model, gdy opinia publiczna nie interesowała się negocjowanymi umowami, przeszedł już do historii. Po drugie, trzeba będzie znacząco zreformować arbitraż albo nawet wycofać go z projektów przyszłych umów. Powstaje wtedy pytanie, czy w ogóle umowa inwestycyjna będzie miała w takich warunkach sens, skoro inwestor nie zyska żadnych dodatkowych gwarancji ponad normalne procedowanie przed nieznanymi mu krajowymi sądami.

Wreszcie powstanie presja na ograniczanie zawartości umów. Z każdą kolejną UE szła coraz dalej. Już nie chodzi w nich tylko o znoszenie celnych i pozacelnych barier na przepływ towarów, ale o znoszenie barier dla inwestycji, o dostęp do przetargów publicznych, wreszcie o wspólne, a przynajmniej skoordynowane regulowanie. Bo w dzisiejszych czasach bariery handlowe nie polegają na narzucaniu prymitywnych ceł – te sprawdzą się może w przypadku artykułów rolnych i surowców. Ale na tworzeniu takich standardów technicznych, sanitarnych środowiskowych itp., które dla innych są trudne do spełnienia. I to nie dlatego, że są mniej rozwinięci, ale dlatego, że – jak w przypadku UE, Kanady, USA czy Japonii – mają po prostu różne systemy regulacyjne.

I ten kierunek umów może zostać zablokowany. Ze szkodą dla gospodarki, bo wolny handel przynosi UE wymierne korzyści. Jedyną szansą na uniknięcie takiego scenariusza jest bardzo poważne zaangażowanie się w promocję wolnego handlu i przekonywanie opinii publicznej, że płyną z niego zyski. W dzisiejszej coraz bardziej populistycznej atmosferze w Europie wydaje się to zadaniem trudnym.

Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.