Dr Mirosław Oczkoś, specjalista od wizerunku, mówił w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem o poniedziałkowej debacie wyborczej, która odbyła się w TVP. Udział w niej wzięli premier Mateusz Morawiecki (PiS), Donald Tusk (KO), Szymon Hołownia (Trzecia Droga), Joanna Scheuring-Wielgus (Nowa Lewica) Krzysztof Bosak (Konfederacja) oraz Krzysztof Maj (Bezpartyjni Samorządowcy).
Dr Mirosław Oczkoś: Debata TVP miała pokazać, że PiS oddaje władzę
Dr Mirosław Oczkoś zapytany został między innymi, czy wczorajsza debata w TVP wpłynie na bieg kampanii wyborczej. - Trudno powiedzieć, wydaje się, że nie bardzo. Spać nie mogłem z zadziwienia, że można zorganizować debatę za duże pieniądze, z dużym anturażem, ze wszystkimi szychami tylko po to, żeby pokazać niezdecydowanym, że oddajemy władzę - powiedział Oczkoś. - Był też drugi powód – telewizja rządowa absolutnie nadaje się do zaorania i do zbudowania od początku. Z tego powodu bym debaty nie robił – żeby pokazać jaki jestem sztywny poznawczo, jak nie mam nic do zaoferowania i do powiedzenia, że nie mam żadnej oferty dla Polski. To mnie najbardziej zdumiało - podkreślił.
Czytaj więcej
Na pewno tę debatę przegrała telewizja rządowa, a wygrała szeroko rozumiana opozycja. Ale musimy sobie też jasno powiedzieć, że to nie była debata – nie było możliwości zadawania pytań i mieliśmy tylko siedem minut na to, żeby coś przekazać widzom i widzkom - powiedziała w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem Joanna Scheuring-Wielgus, Nowa Lewica.
Zadaniem specjalisty od wizerunku „debata TVP miała pokazać, że PiS oddaje władzę”. - To, że Kaczyński nie przyjechał, to jest oczywiście wynik pewnej gry. Tu wchodzi w grę marketing polityczny. Wizerunek również, ale przede wszystkim marketing polityczny w czystej postaci - stwierdził dr Mirosław Oczkoś. - Idąc na debatę, każdy powinen mieć jakiś cel operacyjny. Wiadomo, że cała ta szóstka – a właściwie ósemka, bo ci nieszczęśni prowadzący też uczestniczyli w debacie – miała cel operacyjny. Co się wyłania po tej pseudo debacie? Wyłania się z tego, że Morawiecki przyszedł utwardzić twardy elektorat wyznawców PiS i mówił przekazami dnia – nie do końca się nawet nauczył, chociaż perfekcyjnie był przygotowany do pytań, które pewnie sam układał lub układał z kimś - dodał. - Te słynne dwa złote go wysypały – diabeł tkwi w szczegółach. Oczekiwania ludzi, którzy na co dzień nie oglądają tej perfumerii były takie, że dojdzie do jakiegoś niesamowitego starcia – że Tusk zmiażdży Morawieckiego albo na odwrót. Jak są jakieś oczekiwania, to zwykle traci się z oczu to, po co to tak naprawdę się dzieje - podkreślił.