Na stronie Państwowej Komisji Wyborczej można znaleźć o każdym kandydacie takie informacje jak wiek, zawód, miejsce zamieszkania i przynależność do partii politycznych. Wyborcy, którzy chcą zagłosować na osobę, która najlepiej będzie ich reprezentowała, muszą więc sami poszukać ich życiorysu, poglądów czy programu wyborczego. Problem w tym, że wielu kandydatów nie ma swojej strony internetowej, publicznego konta w mediach społecznościowych czy nawet miejsca, gdzie można by znaleźć ich ulotkę.
Czytaj więcej
Bezpartyjni Samorządowcy w sobotę podsumowali swój program. Przekonują, że mogą sprawić sensację i uzyskać 6-7 proc. I liczą, że do realizacji tego celu przybliży ich poniedziałkowa debata w TVP.
– W przypadku wielu osób problemem może być to, że znaleźli się z tzw. łapanki na mało biorących miejscach na liście tylko po to, żeby ją zapełnić – mówi Dorota Drozd, ekspertka ds. wizerunku politycznego, blogerka. – Nawet gdyby chcieli zrobić kampanię, to brak im obycia i wiedzy, w jaki sposób się ją prowadzi. Nie mają pieniędzy, a więc możliwości zatrudnienia ludzi, ani zaplecza politycznego. Z kolei znajomi czy rodzina wolą zazwyczaj doradzać, niż coś konkretnie zrobić, np. rozdawać ulotki czy poprowadzić nieodpłatnie profil w mediach społecznościowych. Takim kandydatom zostaje więc tylko marketing szeptany, czyli głosy rodziny i znajomych. Zazwyczaj odpuszczają kampanię, wiedząc, że nie mają szans w starciu z politycznymi wyjadaczami.
Jak dowiedzieliśmy się od jednego z takich „milczących” kandydatów, czasami powodem takich sytuacji są też konflikty w ich organizacjach. – Gdy decydowałem się na start w wyborach, obiecano mi, że będę w pierwszej trójce na liście – tłumaczy. – Ostatecznie okazało się, że jestem w pierwszej… trzydziestce. Szkoda mi pieniędzy i czasu na to, żeby zajmować się sprawą, która jest z góry przegrana.
Komitety wyborcze nie znają kandydatów
Zdobycie informacji o kandydatach nie udaje się nawet ich komitetom wyborczym. Przykładowo Bezpartyjni Samorządowcy listy kandydatów z ich opisami zamieścili tylko w niektórych okręgach, w pozostałych albo promują tylko tych, którzy znajdują się na pierwszych miejscach, albo wstawiają odnośniki do strony PKW. Podobne problemy miały też mniejsze komitety – przykładowo Polska Jest Jedna, która wystawiła listy w województwie świętokrzyskim, umieściła biogramy tylko 11 z 28 osób startujących w wyborach w tym okręgu.