Co oznacza określenie „kandydat niepartyjny”, skoro i tak listy należą do partii?
Jestem kandydatem niepartyjnym, to znaczy tyle, że zapowiedziałem Nowej Lewicy, że nie wstąpię do ich klubu parlamentarnego. Jestem obywatelskim aktywistą i staram się o obywatelską, ponadpartyjną reprezentację w Sejmie, która wydaje się ważna dla zbudowania autorytetu Sejmu i jego wiarygodności jako miejsca, w którym ktoś kontroluje rządzących w imieniu rządzonych.
Chcesz pan wejść do Sejmu z list opozycji, żeby kontrolować opozycję, jak zdobędzie władzę?
Tak, a gdybyśmy nie wygrali tych wyborów, to moja biografia z ostatnich paru lat świadczy o tym, że wiedziałbym, do czego wykorzystać immunitet poselski chyba lepiej niż większość obecnych tam parlamentarzystów.
Jaką rolę ma do odegrania tzw. opozycja uliczna podczas tej kampanii?
Nie wygląda na to, aby jakąkolwiek pełniła. Aktywność obywatelskich aktywistów zmalała decydowanie. Zawsze tak bywa w kampaniach wyborczych. Mam wrażenie, że kampanie niszczą cały dorobek obywatelskiego społeczeństwa, który jest niemały. Autentyczni obywatelscy aktywiści są przez polityków odsuwani na dalszy plan.
Czytaj więcej
Marsz 1 października dla KO ma być jednym z najważniejszych momentów jesiennej kampanii. Co zrobią inne partie opozycyjne?
Może to sami aktywiści uliczni – na czas kampanii – oddają inicjatywę w ręce polityków?
Tak, w kampanii wyborczej robimy głównie za ściankę do zdjęć dla polityków. Z dużą przykrością obserwuję, że wiele moich kolegów i koleżanek akceptuje tę funkcję. Dziś jest oczywiste, że Tusk jest pierwszą lokomotywą wyborczą, w związki z czym bez jego błogosławieństwa nic się w Polsce nie odbywa.