Oczywiście opłatę od apelacji, kasacji, pozwu lub zażalenia można było też wnieść przelewem bankowym lub przekazem pocztowym, ale znaczki opłat towarzyszyły prawnikom sądowym w codziennym wykonywaniu zawodu. Po jakimś czasie zmieniły się reguły, znaki opłaty skarbowej zniknęły i zaczęliśmy ją uiszczać przelewami. Niewiele później zniknęły również znaki opłaty sądowej w tradycyjnym kształcie.
Obecnie wnosi się ją albo przelewami – co dotyczy głównie opłat od pozwów, apelacji i im podobnych pism. Jeżeli chodzi o opłaty drobniejsze, które wnosimy czy to zamawiając kserokopie dokumentów, czy uzyskując klauzule wykonalności, odpisy lub za inne drobne czynności kancelaryjne sądów, zazwyczaj idzie się do biura obsługi interesantów, które istnieje w każdym sądzie, i u urzędnika sądowego wykupuje naklejkę o określonej kwocie opłaty sądowej. Potem się ją nakleja na wniosku złożonym lub składanym do sądu.
Specjalny pracownik
Kiedy wprowadzono nowe regulacje i zlikwidowano ostatecznie owe znaki opłat sądowej i skarbowej, na pamiątkę zachowałem sobie kilka niewykorzystanych i przystąpiłem, tak jak wszyscy piszący do sądu, do stosowania się do nowych reguł, czyli jedynie przelewów i kupowania znaków opłaty sądowej w nowej formie naklejek, czy też etykiet samoprzylepnych drukowanych już na miejscu w sądzie dla określonej kwoty.
W tym celu Ministerstwo Sprawiedliwości zaopatrzyło sądy w odpowiednie drukarki. W większych sądach nawet zatrudniono kogoś, aby ową drukarkę obsługiwał, w mniejszych zaś jej obsługa stała się fragmentem obowiązków jakiegoś pracownika administracyjnego. Osoby te zazwyczaj są miłe, uprzejme i absolutnie na poziomie. Niemniej czasem, gdy muszę kupić naklejkę znaku opłaty sądowej na jakąś małą kwotę i widzę, że tak naprawdę obowiązkiem osoby, do której się zwracam, jest nabicie stosownej kwoty na drukarkę, wydanie mi zakupionego znaku opłaty i reszty z przekazanych pieniędzy, nie ukrywam, że mam problem, aby zrozumieć, dlaczego Ministerstwo Sprawiedliwości nie poszło krok dalej.
Krok w stronę racjnalności
W dużych i średnich miastach praktycznie każdy przyjeżdżający do sądu autem musi się liczyć z opłatą parkingową. Praktycznie zawsze systemy pobierania tych opłat są zautomatyzowane i trzeba podejść do parkomatu, wbić numer rejestracyjny, kwotę, jaką się chce zapłacić, i uiścić opłatę parkingową bilonem, czasem banknotem, a czasem kartą płatniczą. Jeżeli zaś jedzie się do sądu tramwajem, to w wielu miastach interesant będzie miał szansę kupić bilet w automacie zainstalowanym w wagonie, do którego wsiadł.
Z drugiej strony w sądach często stoją automaty, w których płacąc w ten sam sposób, można kupić napój ciepły lub gorący, albo jakąś przegryzkę.