A to bardzo trudno udowodnić. Bo jak na przykład wykazać, że udostępnienie jakichś urzędowych dokumentów czy akt, w których wymazano nazwiska, jest szczególnie istotne dla interesu publicznego?
Nie zawsze sama tylko anonimizacja dokumentów wystarczy do uznania informacji za przetworzoną. Trzeba to oceniać indywidualnie. Niejednokrotnie przygotowanie takiej informacji może wymagać wielu czasochłonnych zabiegów, zwłaszcza gdy ma to być większa ilość dokumentów. Jeden z wnioskodawców zażądał np. od sądu dostarczenia szczegółowych informacji, wyliczonych w 27 punktach, wyczerpujących całość ustawy. Inny zwrócił się o cykliczne udostępnianie wokand spraw podatkowych. Jak się okazało, miały być one wykorzystywane na potrzeby prowadzonego wydawnictwa. W kolejnej sprawie aplikant adwokacki wystąpił o udostępnienie mu treści określonych wyroków NSA wydanych w sprawach podatkowych. Potrzebował ich w celach zawodowych.
Jaka była decyzja?
Odmówiłem, zwracając uwagę, że wnioskodawca nie wykazał interesu publicznego, a żądany zbiór wokand jest informacją publiczną przetworzoną, z którą wiążą się dla sądu znaczne koszty. Ponieważ wniosek dotyczył wyroków wydanych w latach 2006 – 2007, należałoby przeanalizować 5743 orzeczenia pod kątem spełnienia kryteriów wyznaczonych przez wnioskodawcę. Publikujemy nasze orzeczenia zarówno w Internecie, jak i „Zeszytach Naukowych, ale nie możemy wykonywać pracy za adwokatów czy radców prawnych. Opierając się na ocenie spraw, z jakimi spotykamy się w sądach, można powiedzieć, że z nadużyciem prawa do informacji spotykamy się wówczas, gdy obywatel występuje o udostępnienie takich informacji, które nie służą celom wymienionym w konstytucji oraz w ustawie. A więc mającym w tle interes ogólny, społeczny, dotarcie do wiadomości, jak działają organy państwa i jak sprawują swoje funkcje osoby publiczne. Często jest to natomiast przykrywane pozorem, że to chodzi o interes ogólny i publiczny.
A niejednokrotnie chodzi po prostu o własny, indywidualny interes?
Sporo spraw wynika z niewiedzy ludzi, którzy mają wprawdzie ustawowy instrument, ale nie bardzo wiedzą, jak z niego korzystać. Często np. nieprecyzyjnie określają, o co im chodzi. Czasem dochodzi na tym tle do nieporozumień. Nie jest to jednak wina sądu, tylko niedostatecznej informacji. Instytucje publiczne powinny pouczać obywateli o możliwościach, ale i o prawnych ograniczeniach. Chociażby po to, ażeby nie były zarzucane setkami i tysiącami wniosków. Niestety, organy państwowe niewiele tu robią.