Nieznajomość prawa napędza biurokrację

Petenci nie marnowaliby czasu i wydaliby mniej pieniędzy, gdyby urzędnicy pamiętali o kilku przepisach kodeksu postępowania administracyjnego

Publikacja: 20.07.2009 07:54

Nieznajomość prawa napędza biurokrację

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Nierzadko dokumenty potrzebne w danej sprawie znajdują się bowiem w tym samym budynku lub na tym samym piętrze urzędu, tyle że w innym wydziale. Chodzi nie tylko o wydane przez ten sam organ decyzje administracyjne, ale także dane z rozmaitych rejestrów, ewidencji, a nawet dawne prawo miejscowe i dokumenty już zarchiwizowane.

W Poznaniu formalności budowlane załatwia się w Wydziale Urbanistyki i Architektury przy placu Kolegiackim. W informacjach zamieszczonych na stronach internetowych urzędnicy tego wydziału – gdy staramy się o pozwolenie na budowę – proszą nas o kopię decyzji o warunkach zabudowy, którą sami nam wcześniej wydali. Szkopuł w tym, że petent dostaje jeden egzemplarz decyzji. Gdy chcemy w urzędzie uzyskać jego kopię, to za poświadczenie każdej strony zapłacimy po 5 zł opłaty skarbowej.

[srodtytul]Drogie zaświadczenia[/srodtytul]

W Warszawie urzędnicy chcą też kopii pozwolenia na budowę, gdy staramy się o nadanie numeru nieruchomości. Wystarczy, aby ją wzięli sami z pokoju obok albo położonego na innym piętrze. Sam dokument informujący o nadaniu numeru nieruchomości otrzymujemy bezpłatnie. Stołeczni urzędnicy informują jednak, że mogą za 17 zł opłaty skarbowej wystawić nam zaświadczenie o numerze nieruchomości. A tymczasem wystarczyłoby – jeśli jest to w ogóle konieczne – wydać poświadczoną kopię dokumentu o nadaniu numeru. Opłata skarbowa za tę operację wynosi o 12 zł mniej.

W Krakowie z kolei żąda się w wypadku wycinki drzew m.in. kserokopii decyzji o warunkach zabudowy albo wypisów i wyrysów z miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego.

[srodtytul]Nie trzeba dowodu[/srodtytul]

Tak samo bywa z wieloma innymi sprawami – jesteśmy proszeni o dokumenty, zaświadczenia, dane z rejestrów, które są na miejscu. Dzieje się tak, bo petenci z reguły nie znają, a urzędnicy zapominają o kilku przepisach kodeksu postępowania administracyjnego.

„W praktyce często nie przestrzega się postanowień [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=FC86D66DEF47A8CE1355B2207188CCFA?id=133093]k.p.a.[/link]” – zwraca uwagę prof. Czesław Martysz z Uniwersytetu Śląskiego w swoim komentarzu do kodeksu wydanym przez Zakamycze. Chodzi o art. 77 § 4 i art. 220 § 1 k.p.a. Wynika z nich, że fakty znane organowi z urzędu nie wymagają dowodu. Organ nie może też żądać zaświadczenia na potwierdzenie faktów lub stanu prawnego, które są mu znane z urzędu bądź możliwych do ustalenia na podstawie posiadanej ewidencji, rejestrów i innych danych.

[srodtytul]Z pokoju do pokoju[/srodtytul]

Zdaniem prof. Martysza nie jest dopuszczalne, aby pracownicy jednego wydziału w urzędzie żądali w formie zaświadczenia informacji, które ma inny wydział.

– Wszystkie informacje znajdujące się w urzędzie służą do szybkiego i zgodnego z prawem załatwiania indywidualnych spraw, bez względu na to, w jakim są wydziale – podkreśla.

Problem nie dotyczy samych urzędów, ale także aparatu pomocniczego. W Zabrzu dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie domagał się od petentki, aby przedstawiła wpis do ewidencji działalności gospodarczej wydany przez prezydenta miasta. Ta odmówiła, powołując się na art. 220 k.p.a. [b]Sąd w Gliwicach, który rozstrzygał spór, przyznał jej rację (sygn. IV SA/Gl 662/07)[/b]. – Domaganie się od strony złożenia wpisu nie było zasadne – uzasadniał sędzia Stanisław Nitecki.

[ramka][b]Opinia: Krzysztof Wąsowski - wspólnik w kancelarii Horyńska i Wspólnicy [/b]

Zarówno petenci, jak i urzędnicy zapominają, że kodeks postępowania administracyjnego przewiduje ułatwienia w gromadzeniu dowodów. Nie ma sensu dostarczać jakichś dokumentów (np. decyzji administracyjnych), jeśli zostały one wydane przez ten sam organ. Dla stron problemem są z reguły np. stare mapy, ewidencje, rejestry, akty prawa miejscowego wydawane przez organ albo jego poprzedników prawnych. Organ nie powinien ich żądać, gdyż są one mu znane z urzędu, nie tylko dlatego, że tak nakazuje prawo, ale i z tego powodu, że urzędnikom prościej jest wyszukać te informacje samodzielnie w archiwach lub innych wydziałach.[/ramka]

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autora

[mail=m.kosiarski@rp.pl]m.kosiarski@rp.pl[/mail][/i]

Nierzadko dokumenty potrzebne w danej sprawie znajdują się bowiem w tym samym budynku lub na tym samym piętrze urzędu, tyle że w innym wydziale. Chodzi nie tylko o wydane przez ten sam organ decyzje administracyjne, ale także dane z rozmaitych rejestrów, ewidencji, a nawet dawne prawo miejscowe i dokumenty już zarchiwizowane.

W Poznaniu formalności budowlane załatwia się w Wydziale Urbanistyki i Architektury przy placu Kolegiackim. W informacjach zamieszczonych na stronach internetowych urzędnicy tego wydziału – gdy staramy się o pozwolenie na budowę – proszą nas o kopię decyzji o warunkach zabudowy, którą sami nam wcześniej wydali. Szkopuł w tym, że petent dostaje jeden egzemplarz decyzji. Gdy chcemy w urzędzie uzyskać jego kopię, to za poświadczenie każdej strony zapłacimy po 5 zł opłaty skarbowej.

Pozostało 81% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Prawo dla Ciebie
PiS wygrywa w Sądzie Najwyższym. Uchwała PKW o rozliczeniu kampanii uchylona
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Dane osobowe
Rekord wyłudzeń kredytów. Eksperci ostrzegają: będzie jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawnicy
Ewa Wrzosek musi odejść. Uderzyła publicznie w ministra Bodnara