Przed tygodniem Sejm uchwalił nowelę kodeksu postępowania cywilnego, która obok swego rodzaju liftingu, tzw. e-protokołu, czyli nagrywania rozpraw, ma upoważnić sąd w pewnych sytuacjach (podczas rozprawy apelacyjnej) do zrezygnowania ze sprawozdania, czyli zreferowania dotychczasowego przebiegu sprawy.
Do tej pory, zgodnie z art. 377 k.p.c., rozprawa rozpoczyna się od sprawozdania sędziego referenta, który zwięźle, a czasem mało zwięźle, gdyż ma w tym względzie swobodę, przedstawia stan sprawy ze szczególnym uwzględnieniem zarzutów i wniosków apelacyjnych. Zgodnie z nowelizacją sąd będzie mógł zrezygnować ze sprawozdania, jeżeli strony wyrażą na to zgodę lub się nie stawią na rozprawie. W uzasadnieniu projektu podano, że zmiana przyspieszy proces, jednak wielu prawników uważa, że nie będzie tego efektu, natomiast propozycja burzy tradycyjny model procesu. Pozbawia strony sporu, adwokatów, istotnej wiedzy, co sąd myśli o dotychczasowym przebiegu sprawy, jakie kwestie są dla niego istotne, a które są marginalne czy nieaktualne. Zresztą nieraz sędziowie wprost o tym mówią. Taki referat jest ważny także dla innych sędziów ze składu rozpatrującego sprawę.
Co więcej, ta zmiana ignoruje obecność publiczności, w tym mediów, dziennikarzy, na sali rozpraw.
Zgłaszała ten problem w dwóch interpelacjach Lidia Staroń, posłanka (PO), argumentując, że istnieje duże ryzyko, że adwokat bądź radca nie będzie występować o zreferowanie sprawy, aby nie wywołać wrażenia wątpliwości, czy sąd zapoznał się z istotą sprawy. W tej sytuacji pod znakiem zapytania stoi zagwarantowana w konstytucji zasada prawa do sądu i wypływająca z niej zasada jawności rozprawy sądowej.
Argumentację tę podziela senator Piotr Zientarski, przewodniczący senackiej Komisji Ustawodawczej. Zaproponował poprawkę: „sąd może zrezygnować ze sprawozdania za zgodą obecnych stron albo w przypadku ich niestawiennictwa, chyba że rozprawa odbywa się z udziałem publiczności".