Sprawa pojawienia się na ławce trenerskiej tuż po zwolnieniu z aresztu oskarżonego o korupcję trenera warszawskiej Polonii zbulwersowała opinię publiczną. Oburzenie było tym większe, że oskarżony kilka godzin wcześniej przyznał się do wręczania łapówek w zamian za korzystne wyniki meczów.
Stało się tak, mimo że prokuratura mogła wykorzystać art. 276 kodeksu postępowania karnego. W myśl tego przepisu z tytułu środka zapobiegawczego można zawiesić oskarżonego w czynnościach służbowych lub w wykonywaniu zawodu albo nakazać powstrzymanie się od określonej działalności lub od prowadzenia określonego rodzaju pojazdów. Środek ten jak dotąd rzadko był stosowany do sportowców, którzy weszli w konflikt z prawem. Częściej używano go w stosunku do oskarżonych o przestępstwa przedstawicieli środowiska prawniczego, m.in. adwokatów czy notariuszy. Zdaniem prof. Piotra Kruszyńskiego, karnisty z Uniwersytetu Warszawskiego, śledczy popełnili błąd, nie wykorzystując tego środka wobec Dariusza W. Powinni bowiem przewidzieć, że może dojść do tak bulwersującej sytuacji. Na sprawę zwrócił też uwagę Zbigniew Ćwiąkalski.
– Jestem za tym, żeby ten środek karny był zawsze wykorzystywany w sprawach korupcyjnych w sporcie – powiedział minister w jednym z ostatnich wywiadów.
Czy prokuratorzy posłuchają ministra? Na razie mają inny pogląd na tę kwestię. Wrocławska prokuratura, która prowadzi śledztwo, nie chce się przyznać do błędu.
– Nie będę komentował decyzji prokuratora, który prowadzi tę sprawę. Zastosował taki środek, jaki uznał za słuszny i uzasadniony – odpowiedział „Rzeczpospolitej” Marek Kuczyński z wydziału Prokuratury Krajowej we Wrocławiu.