Jest lepiej niż kilka lat temu, ale to i tak stan daleki od doskonałości – zgodzili się uczestnicy sobotniego spotkania w Naczelnej Radzie Adwokackiej poświęconego prawom dzieci pokrzywdzonych przestępstwami.
Takie dziecko wymaga w postępowaniu karnym podejścia uwzględniającego wiek, nieporadność, stan świadomości oraz uzależnienie od opiekunów. Organy ścigania i wymiar sprawiedliwości muszą to brać pod uwagę. A z tym bywa różnie.
– Zdarza się, że do przesłuchania dziecka sądy delegują policję, że nie są wykorzystywane przyjazne pokoje przesłuchań specjalnie stworzone dla dzieci lub też sąd, mając do dyspozycji taki pokój, użytkuje go niezgodnie z przeznaczeniem – wymieniała niewłaściwe praktyki Jolanta Zmarzlik z Fundacji Dzieci Niczyje. Podkreśliła, że udało się wywalczyć korzystne zapisy w [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=59C334D81DA72B20F6B4787CB41EEF23?id=75001]procedurze karnej[/link] (art. 180a i b). Na ich mocy dziecko powinno stawać przed obliczem Temidy jak najrzadziej, i to poza salą sądową. Zasadą jest, że takie przesłuchanie powinno się odbywać raz i być nagrywane, aby w razie jakichkolwiek wątpliwości można było skorzystać z taśmy, a nie nękać malucha kolejnymi pytaniami.
Dzieci bywają nie tylko wartościowymi świadkami w sprawach karnych, ale i kartą przetargową między rodzicami w trakcie rozwodu. Bywa, że to sami adwokaci podpowiadają stronie taką strategię.
Na sali sądowej często się zdarza, że sąd skupia się na badaniu wiarygodności małego świadka, a każda ze stron, walcząc o swoje, albo ją podważa, albo podkreśla. – Potrzebna jest nowa instytucja – adwokat dziecka, który stanie w jego obronie, kiedy opuszczą je najbliżsi – przekonywała Jolanta Zmarzlik.