W ostatni czwartek na rozprawie frankowiczki z bankiem, która cieszyła się dużym zainteresowaniem, sędzia Wojciech Łączewski, zabronił ekipie TVN 24 nagrywać rozprawę, wskazując, że nie ma do tego podstaw prawnych.
Wolność prasy
Dziennikarz zapytany, na jakiej podstawie wnosi o zgodę na nagrywanie, odwołał się do zwyczaju i powszechnej praktyki, a sędzia na to, że nie ma takiej podstawy. Wprawdzie są autorzy, którzy powołują się na konstytucję, ale ponieważ w sprawach karanych jest dopuszczone (za zgodą sądu nagrywanie), a w cywilnych nie, więc nie ma miejsca dla telewizji (w domyśle też radia) na rozprawie cywilnej. – Ale może pan zostać na sali – zakończył sędzia.
– Moja rola to nagrywanie – odpowiedział dziennikarz i wyszedł.
To pierwsze tak jawne zakwestionowanie mediów na sprawie cywilnej, które od początku III RP, jeśli tylko sprawa była ciekawa czy bulwersująca, pojawiały się w sądach. Wystarczy wspomnieć głośną sprawę Aleksandra Kwaśniewskiego z „Życiem" o „Wakacje z agentem".
Co ciekawe, opublikowane w 2015 r. przez Ministerstwo Sprawiedliwości i Krajową Radę Sądownictwa „Sądowe ABC – poradnik dla dziennikarzy", choć zauważa, że kodeks postępowania cywilnego (inaczej niż procedura karana) nie mówi o możliwości rejestracji rozprawy, nie oznacza to, że dziennikarze są pozbawieni prawa do wnioskowania o rejestrację, gdyż można takie uprawnienie wywieść z konstytucji, która w art. 14 stanowi, że RP zapewnia wolność prasy i innych środków społecznego przekazu.