Sejm odesłał do dalszych prac w komisjach rządowy projekt ustawy o pracowniczych planach kapitałowych. Poprzez PPK rząd chce zachęcić Polaków do dodatkowego oszczędzania na emerytury, bo te z ZUS będą coraz niższe. Projekt zakłada, że od połowy przyszłego roku firmy, najpierw te zatrudniające co najmniej 250 tys. osób, będą zapisywały pracowników do PPK. Ci z kolei będą co miesiąc odkładać na emeryturę od 2 proc. do 4 proc. pensji brutto. Pracodawca dołoży im do tego od 1,5 do 4 proc. pensji. Państwo zaś dopłaci każdemu oszczędzającemu 250 zł opłaty powitalnej i dodatkowo co roku 240 zł.
Pieniądze będą trafiać do towarzystw funduszy inwestycyjnych, zakładów ubezpieczeń i PTE, które mają je pomnażać. Stopniowo do programu dołączać będą także mniejsze firmy i instytucje. A do programu automatycznie zostaną zapisani wszyscy pracownicy.
Rząd nie ukrywa, że PPK są wzorowane na rozwiązaniach stosowanych w innych krajach. Z raportu przygotowanego na zlecenie Fundacji Przyjazny Kraj wynika, że najbliżej nam do systemów w Nowej Zelandii, Wielkiej Brytanii i w Turcji.
Nowa Zelandia jako pierwsza na świecie zdecydowała się na wdrożenie dobrowolnego pracowniczego programu emerytalnego z automatycznym zapisem. KiwiSaver zaczął działać 2 lipca 2007 r. Do programu automatycznie zapisywani są nowi pracownicy. Pracownik może przekazywać na fundusz emerytalny 3, 4 lub 8 proc. swojego wynagrodzenia brutto. Dla pracodawcy minimalna składka to 3 proc. wynagrodzenia brutto, ale może on dobrowolnie wpłacać wyższe kwoty. Państwo zachęca do udziału w programie poprzez coroczną dopłatę, która od 2011 r. wynosi maksymalnie 521,43 dol. nowozelandzkich. Składki pracownika są obciążone podatkiem dochodowym. Od 1 kwietnia 2012 r. także składki pracodawcy zostały obłożone specjalną daniną.