O rozstrzygnięcie tej kwestii zwrócił się do Sądu Najwyższego Sąd Okręgowy w Warszawie. Wbrew pozorom takich spraw na tle tzw. podwójnego ubezpieczenia jest niemało.
– Typowa sytuacja to taka, że jeszcze nie skończyła się polisa wykupiona przez sprzedawcę auta, a jego nabywca wykupił nową – wskazuje sędzia Aneta Łazarska.
Podobnie było w tej sprawie, jedno Towarzystwo Ubezpieczeń i Reasekuracji Warta, które wypłaciło poszkodowanemu 4 tys. zł odszkodowania w ramach likwidacji szkody, pozwało inne towarzystwo, gdyż sprawca szkody był w nim także ubezpieczony, domagając się udziału w pokryciu szkody.
Sąd rejonowy zasądził żądane 2 tys. zł, a jako podstawę prawną wskazał art. 828 § 1 kodeksu cywilnego, który mówi, że jeżeli nie umówiono się inaczej (w polisie), z dniem zapłaty odszkodowania przez ubezpieczyciela przejmuje on roszczenie przeciwko osobie odpowiedzialnej za szkodę, w konsekwencji do jego ubezpieczyciela, czyli w tym przypadku drugiego zakładu ubezpieczeń. Za takim stanowiskiem przemawiać mają też względy słusznościowe, gdyż odpowiedzialność za szkodę rozkłada się na zakłady ubezpieczeń.
Sąd okręgowy powziął jednak co do tego wątpliwości, które zawarł w pytaniu do SN. Przede wszystkim napisał w uzasadnieniu, że nie ma żadnego przepisu, który wprost dawałby podstawę do takich roszczeń regresowych jednemu zakładowi ubezpieczeń przeciw innemu zakładowi. W ocenie SO poszkodowany może dochodzić odszkodowania według własnego wyboru od każdego z ubezpieczycieli, a jedyną granicą ich odpowiedzialności jest suma gwarancyjna.