Rz: Jaki jest udział Polski w europejskim transporcie drogowym? Jaką rolę odgrywają w nim polskie firmy?
Jan Buczek: Polska jest zdecydowanie największym przewoźnikiem unijnym. Jeśli układać ranking krajów według wykonywanej pracy przewozowej, mierząc nasz udział przy zastosowaniu wskaźników efektywności, to jesteśmy na najwyższym miejscu podium. W ilości przewiezionych towarów w relacji międzynarodowej mamy ponad jedną czwartą rynku.
Gdzie są nasze największe atuty? W kosztach? Szybkości dostaw? Co sprawia, że polscy przewoźnicy mają więcej zleceń niż firmy przewozowe z innych krajów?
Trzeba zwrócić uwagę, że naszymi największymi konkurentami są przedsiębiorstwa przewozowe z państw Europy Środkowo-Wschodniej. Te, które weszły do Unii Europejskiej w tym samym czasie co Polska lub niewiele później. Gdy rozpoczynaliśmy ekspansję na rynku europejskim, nasze koszty były niższe. Teraz musimy konkurować z innymi tanimi przewoźnikami. Więc koszty nie są już najważniejszym elementem, którym konkurujemy na unijnych rynkach. Tym kluczowym jest kwestia jakości. Punktualności, terminowości dostawy, elastyczności. I fakt, że nam się po prostu chce. Długodystansowy transport drogowy realizowany jest nie tylko od poniedziałku do piątku w godzinach od ósmej do szesnastej. Nasi kierowcy i mechanicy są gotowi do pracy także w czasie, który inni rezerwują wyłącznie na wypoczynek. My możemy wykonywać zlecenia wtedy, gdy jest taka potrzeba. W rezultacie nasze usługi cieszą się powodzeniem u zagranicznych zleceniodawców, którzy nie muszą się zastanawiać, czy w pewnym momencie kierowca nie odmówi jazdy.
Jak wygląda tabor polskich przewoźników? Czy pod względem wieku i stanu technicznego pojazdów dotrzymujemy pola zachodnim firmom?