Europa może pożegnać się zarówno z dieslami, jak i autami benzynowymi. Parlament Europejski będzie głosował w środę nad nowymi przepisami dotyczącymi emisji dla samochodów osobowych, których projekt przewiduje najpierw znaczące zaostrzenie norm obowiązujących obecnie, co dla koncernów motoryzacyjnych oznaczałoby konieczność znaczącego zwiększenia w produkcji udziału elektryków kosztem aut spalinowych, a w roku 2035 dopuszczenie na rynek już tylko aut bezemisyjnych. W rezultacie od połowy przyszłej dekady każdy kupujący nowy samochód wybierałby tylko spośród modeli zasilanych wyłącznie prądem.
Wynik niepewny
Według brukselskiej federacji Transport & Environment (T&E), zrzeszającej pozarządowe organizacje zajmujące się sprawami transportu i środowiska, środowe głosowanie może okazać się kluczowe dla rozwoju elektromobilności nie tylko w Unii Europejskiej. – Jeśli Parlament Europejski poprze cel 100-proc. redukcji emisji do 2035 r., będzie to jasny sygnał dla całego rynku motoryzacyjnego, że dekarbonizacja jest jedyną sensowną drogą. Wówczas pod koniec dekady w UE zeroemisyjne samochody będą szeroko dostępne dla wszystkich jej mieszkańców – twierdzi Julia Poliscanova, starszy dyrektor ds. elektromobilności i pojazdów w T&E. Jej zdaniem taki scenariusz miałby motywować resztę świata do rozwoju rynku e-aut.
Projekt rozporządzenia przyjęty w pierwszej połowie maja przez Komisję Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności (ENVI) zakłada zobowiązanie producentów do zredukowania emisji ze sprzedawanych aut o 20 proc. w 2025 r. (w porównaniu z 2021 r.), o 55 proc. w 2030 r. i o 100 proc. w 2035 r.
W porównaniu do wcześniejszych planów Komisji Europejskiej został jeszcze zaostrzony, bo KE jako cel pośredni zakładała zredukowanie emisji do 2025 r. tylko o 15 proc. ENVI postanowiła mocniej przykręcić śrubę, ale zdołała to zrobić zaledwie kilkoma głosami.
Czytaj więcej
Rząd nie wyjaśnia, jak chce skłonić posiadaczy kilkunastoletnich diesli do przesiadki na elektryka.