IATA dzisiaj zrzesza prawie 300 przewoźników, którzy wykonują 82 proc. światowych połączeń.
Termin został przeniesiony na październik, bo przedstawiciele tej organizacji byli zdeterminowani, żeby branża mogła spotkać się osobiście. Będzie to pierwsze takie spotkanie od ponad 2 lat. Ale jeszcze wtedy, wiosną gdy podejmowano decyzję, że WZA IATA odbędzie się w Bostonie na zaproszenie zbazowanego tutaj przewoźnika JET Blue sądzono, że rynek amerykański do tego czasu się otworzy. Nic z tego, bo wjazd do USA jest bardzo utrudniony. Podobne konferencje z innych branż zostały odwołane.
Ale jeszcze w marcu szefem IATA był Alexandre de Juniac, który był zdeterminowany, żeby wszystko odbyło się tak normalnie, jak to tylko jest możliwe. — Decydując się na przesunięcie daty z czerwca na październik i umożliwiając spotkania osobiste musimy udowodnić światu, że nasza branża jest zdeterminowana, żeby znów łączyć świat — mówił de Juniac.
Czytaj więcej
Samolot jest praktycznie pełny, mimo że rynek amerykański jest zamknięty dla przylatujących ze strefy Schengen. W Dreamlinerze lecącym z Warszawy do Nowego Jorku są 4 miejsca wolne. Z tego trzy w klasie ekonomicznej.
Początkowo sądzono, że uczestników będzie znacznie mniej niż zazwyczaj, kiedy do Meksyku, Dauhy czy Singapuru, bądź RPA zjeżdżało się po 2 tysiące delegatów. I rzeczywiście będzie ich mniej. Tyle że nie 100, jak sądzono jeszcze w lipcu, ale ponad 700. Pełna reprezentacja będzie chyba tylko ze Stanów Zjednoczonych. Z Europy przyjechali prezesi Lufthansy, Air France KLM, British Airways, Iberii i LOT-u. Z Bliskiego Wschodu Qatar Airways i Emirates. Są także prezesi Boeinga i Airbusa. Nie będzie szefów linii japońskich, nadal nie wiadomo, czy przyjadą Chińczycy.