– Nie widzę na horyzoncie żadnych strajków. Ale jestem Francuzem i doskonale wiem, jak to działa, więc oczywiście może się okazać, że jednak np. kontrolerzy lotów po raz kolejny będą chcieli dać znać o sobie. Kiedy pracownicy słyszą o zyskach, natychmiast chcą mieć w nich udział. Zazwyczaj jest tak, że pasażerowie i zarząd linii otrzymują takie informacje na kilka dni przed protestem. Na to trzeba być zawsze przygotowanym – mówił Alexandre de Juniac. Pasażerowie muszą się także liczyć z pełniejszymi samolotami, a więc i mniejszym komfortem podróży. Średnia dla Europy to ich wypełnienie w 68,3 proc.
W tym roku nieco gorzej
Linie lotnicze mają solidne zyski, chociaż już nie tak wysokie jak w 2016 r. Europejscy przewoźnicy tradycyjni, jak np. Lufthansa i LOT, według prognoz Międzynarodowego Stowarzyszenia Przewoźników Powietrznych powinni łącznie zarobić po opodatkowaniu ok. 7,4 mld dol. w porównaniu z 8,6 mld rok temu. W przypadku LOT wiadomo, że linia wypracowała za 2016 r. 300 mln zysku operacyjnego (wynik po audycie). Jaki wynik jest zaplanowany w budżecie na 2017 rok? – Chciałbym, żeby był podobny do ubiegłorocznego – powiedział „Rzeczpospolitej" Rafał Milczarski, prezes LOT. A prezes Lufthansy Carsten Spohr nie ukrywał podczas WZA organizacji IATA w Cancun swojego optymizmu: – Cały czas widzę rosnący popyt, zwłaszcza z rynków europejskich i atlantyckich – powiedział. Kategorycznie zaprzeczył, jakoby przymierzał się do kupna nadal borykającej się z kłopotami Alitalii. – Jeśli ceny będą okazyjne, to mogę się zastanowić nad przejęciem niektórych samolotów Alitalii, tak jak to zrobiliśmy w przypadku Air Berlin. Ale to wszystko – dodał.
A jaki będzie popyt w Europie? Alexandre de Juniac nie ukrywa, że obawia się szkód, jakie wyrządzają rykoszetem zamachy terrorystyczne. – Najbardziej nerwowo pasażerowie reagują na wydarzenia we Francji. W przypadku Wielkiej Brytanii reakcje są znacznie spokojniejsze – mówił szef IATA. – I zawsze najbardziej ostrożni są pasażerowie z Azji, szczególnie ruch z Chin wraca bardzo powoli – dodał.
Taniejące bilety powodują, że na każdym pasażerze europejskie linie zarobią średnio 6,9 dol. wobec 8,7 rok temu. Dla porównania: w tym samym czasie Amerykanie skasują 16,32 dol., ale i w tym przypadku jest to mniej niż rok temu (18,5 dol.). Niższe zyski mają linie azjatyckie – 4,96 dol., a linie afrykańskie wręcz tracą na lataniu – każdy przewieziony pasażer to 1,5 dol. straty. – To część świata, gdzie wielu przewoźników walczy o przetrwanie – mówi Sebastian Mikosz, od 1 czerwca 2017 r. prezes Kenya Airways. Przewoźnik, któremu szefuje, także ma straty i zadaniem Mikosza jest wydobyć linię z kłopotów.
Wysokie zyski nie oznaczają jednak, że nie ma w Europie przewoźników, którzy mają kłopoty. – Podaż cały czas przewyższa popyt i dla niektórych przewoźników kilka następnych miesięcy tego roku może się okazać czasem krytycznym. I niestety okazuje się, że sama restrukturyzacja nie pomaga – mówił szef IATA.