Amerykanka tak naprawdę przegrała sama ze sobą, nie wytrzymała medialnego napięcia jakie towarzyszyło jej walce o „Wielkiego Szlema". Kiedy okazało się półfinałową rywalką będzie 43. tenisistka świata, zadanie wydawało się bajecznie łatwe. Najlepszym tego dowodem jest decyzja bukmacherów, by za jednego dolara postawionego na zwycięstwo Vinci płacić 300. Włoszka miała być w tym meczu tarczą, do której strzelać będzie Serena, nikt nie wyobrażał sobie, że Amerykanka przed własną publicznością nie wykorzysta życiowej szansy.

Serena już kilka razy w trakcie sezonu była w tarapatach podczas turniejów wielkoszlemowych, które w końcu wygrywała, aż wreszcie nie wytrzymała próby nerwów. Była podczas tego półfinału jak słup soli, biegała z ogromnym trudem, nie potrafiła ustawić się do piłek, reagowała emocjonalnie w absurdalnych momentach - jednym słowem widać było gołym okiem, że jesteśmy świadkami psychodramy, o której będzie się pisać w książkach o historii tenisa. Pod koniec meczu wystarczyło, by Vinci przebiła piłkę na drugą stronę siatki i Serena popełniała błąd.

To nie jest tylko tenisowa porażka Amerykanki, to dowód, że nawet największa sportowa klasa, setki milionów dolarów zarobione na korcie, 21 wielkoszlemowych tytułów i sława równa gwiazdom Hollywood nie gwarantują zwycięstwa, jeśli psychika zawiedzie, a po drugiej stronie kortu jest mądra rywalka potrafiąca to wykorzystać. Roberta Vinci zagrała mecz życia w najważniejszym momencie swojej kariery i za to należy się jej ogromne uznanie. 33 - letnia Włoszka w deblu odnosiła sukcesy od lat, była nawet na jedenastym miejscu w singlowym rankingu WTA (wygrała m.in. turniej w Katowicach), ale zostanie zapamiętana jako ta, która swoim męstwem i chłodną głową popsuła święto Sereny i tenisowej Ameryki.

Podczas meczu chyba wszyscy nowojorscy kibice mieli nadzieję, że ten koszmar skończy się już w następnym gemie, że Serena raz jeszcze przywróci ustalony z góry porządek, ale gdy tak się nie stało zachowali się godnie, bili brawo drobnej włoskiej kobiecie, grającej archaiczny tenis, która pokonała najlepiej naoliwioną maszynę do zwyciężania jak widzieliśmy na kortach w ciągu ostatnich piętnastu lat.

W sobotę w Nowym Jorku wielkie włoskie wesele, bo finałową rywalką Roberty Vinci będzie inna dojrzała kobieta z Italii - Flavia Pennetta, która po znakomitej grze pokonała rozstawioną z nr 2 Rumunką Simonę Halep 6:1, 6:3. Dla obu Włoszek to będzie pierwszy wielkoszlemowy finał w singlu.