Coco Gauff wygrała US Open. Gratulował nawet Obama

19-letnia Amerykanka Coco Gauff nową mistrzynią US Open. Pokonała Aryna Sabalenkę 2:6, 6:3, 6:2. Górę wzięły wiara w siebie, szybkość i żelazna obrona.

Publikacja: 11.09.2023 03:00

Coco Gauff wygrała w sobotę swój pierwszy turniej wielkoszlemowy

Coco Gauff wygrała w sobotę swój pierwszy turniej wielkoszlemowy

Foto: ELSA / GETTY IMAGES NORTH AMERICA / Getty Images via AFP

Sukces był poruszający, wielki powrót Coco Gauff do walki o trofeum wprawił publiczność na Arthur Ashe Stadium w euforię. Trzeba uwierzyć, że nastolatka już od kilku lat skazywana na największe tenisowe sukcesy właśnie rozpoczęła wspaniałą, wielkoszlemową przygodę.

Najważniejszą częścią finału było przejście od niepewnego początku, strachu przed potęgą forhendów Białorusinki, do odrodzenia się młodej mistrzyni w drugim secie. Sabalenka w pierwszych minutach wydawała się przecież niemal niezwyciężona i świetnie przygotowana do trudów ostatniego meczu. Gdy piłki Gauff nie wpadały odpowiednio głęboko w kort, także serwisy nie stanowiły przeszkody nie do wzięcia, Sabalenka nie miała żadnych problemów z powiększaniem przewagi.

Czytaj więcej

Coco Gauff nową mistrzynią US Open

Coco, choć przytłumiona agresją rywalki, nadal mocno zaciskała jednak pięści i krzyczała do siebie niemal tak, jak kiedyś jej legendarna poprzedniczka Serena Williams. Szukała też nowych rozwiązań.

Trenerzy podpowiadali, by wciąż stawiała opór i wydłużyła mocne wymiany, bo doskonale widzieli, że Sabalenka nie grała wyjątkowo wspaniale. Po prostu walczyła, jak lubi i potrafi – uderzając piłki przed siebie z głębi kortu z całą mocą ramienia, niespecjalnie przejmując się ryzykiem popełniania błędów.

Widownia pomogła Coco Gauff

Gdy Gauff, znacznie szybsza od rywalki na niebieskiej nawierzchni największego kortu świata, wreszcie zaczęła wykorzystywać tę szybkość, gdy znalazła sposoby na zmianę rytmu odbić, nieudane akcje Sabalenki zaczęły pojawiać się coraz częściej.

Oczywiście amerykańska widownia pomagała z całych sił, a właściwie z gardeł i dłoni. Już dawno zniknęła w Nowym Jorku zasada nieoklaskiwania tenisowych błędów. Na stadionie im. Arthura Ashe każda piłka posłana w siatkę lub w aut przez silną Arynę wywoływała hałas, od którego drżała konstrukcja budowli.

Krzyczeli wszyscy, sławni i anonimowi widzowie finału. Realizatorzy transmisji z ochotą pokazywali twarze Nicole Kidman, Charlize Theron, Marii Szarapowej, Kevina Duranta i wielu innych sław sportu, sceny oraz ekranu, ale ducha odbierali nowej liderce rankingu światowego zwykli głośni nowojorczycy, dla których czekanie sześć lat na zwycięstwo rodaczki było za długie i chcieli wierzyć, że rok po odejściu Sereny pojawi się nowa gwiazda.

Krzyk widzów plus poprawa gry Gauff dały zwycięstwo, choć w trzecim secie Amerykanka przez chwilę straciła rosnącą pewność wygranej, gdy prowadząc 4:0 przegrała dwa gemy. Natychmiast wzmocniła tempo i wybiła rywalce z głowy nadzieję na zmianę wyniku. Mecz zakończył się po pierwszej piłce mistrzowskiej.

Udany bekhend, minięcie Sabalenki i zaczęło się święto.

Najpierw były łzy, Gauff padła na plecy, przez chwilę obejrzała wieczorne niebo, by wstać i szlochając przyjąć gratulacje rywalki. Potem, jak niemal zawsze, widzieliśmy marsz po schodach do bliskich i ich łzy szczęścia.

Czytaj więcej

US Open: Iga Świątek odpada i teraz będzie gonić nową liderkę rankingu WTA

Gdy wyściskała trenerów Pere Ribę i Brada Gilberta, agenta, rodzinę oraz przyjaciół, mogła wrócić do najmilszej części uroczystości, do odbierania trofeów i dzielenia się radością z Nowym Jorkiem.

– Jestem trochę w szoku. Życie mnie bardzo błogosławi. Jestem bardzo wdzięczna za tę chwilę. Nie mam na to żadnych innych słów – mówiła.

– Zasługujesz na ten tytuł – odrzekła Sabalenka, po czym też zalała się łzami, chociaż można śmiało przypuszczać, że z innej przyczyny. Ma na pociechę rankingowy nr 1 przy nazwisku, może naprawdę to był jej cel na ten rok, jak twierdziła.

Mistrzyni ujawniła zaś, że miała w głowie dodatkową motywację – opinię tych, którzy nie wierzyli w jej możliwości, którzy nie chcieli zobaczyć jej ze srebrnym pucharem w dłoniach.

– Dziękuję tym ludziom, którzy mi nie wierzyli, którzy myśleli, że dolewają wody do mojego ognia. Tak naprawdę dodawali mi paliwa – mówiła po meczu.

Amerykańskie zwycięstwo miało amerykański styl. Natychmiast pogratulowali Coco dwaj byli prezydenci USA – Barack Obama i Bill Clinton, gratulowało też wiele innych osób, które widzą w osobie młodej tenisistki nowe oblicze sportu w USA.

Dziennikarzom Gauff powiedziała, że zaczęła sobie wyobrażać zdobycie tytułu już w piątkowy wieczór. Chciała odrzucić te myśli, ale wracały i w końcu zadzwoniła do chłopaka, by ją uspokoił.

Coco Gauff mówi o ważnych sprawach

Będzie od poniedziałku trzecią tenisistką rankingu WTA, będzie gonić Sabalenkę i Igę Świątek, będzie spełniać najśmielsze marzenia, które zaczęły się kilkanaście lat temu, gdy przyjechała z ojcem na US Open. Zobaczyła, jak siostry Williams torują drogę jej pokoleniu i dlatego dziś mówi, że także dzięki nim ma ten nowojorski tytuł.

Świat zobaczył jej talent w Wimbledonie 2019, gdy jako 15-latka wygrała z Venus Williams na korcie centralnym. Wtedy pytano już tylko, kiedy będzie mistrzynią.

Uczyła się tenisa najpierw w Delray Beach, na publicznych kortach południa Florydy. Rodzice, w przeszłości też sportowcy, dobrze wiedzieli, jak ją wspomagać. Przez ostatnie cztery lata jeździli z nią po świecie, ale szkolenie oddali szybko trenerom z francuskiej akademii Patricka Mouratoglou. Miała talent, to oczywiste, jako 13-latka dotarła do juniorskiego finału US Open. Dwa lata później w Wimbledonie doszła do czwartej rundy.

Czytaj więcej

US Open: Tenis, tequila i piękne trofea

Może być bardzo ciekawą mistrzynią - taką, która ma zdanie na wiele spraw i nie boi się go wypowiedzieć.

Mówiła już o swojej babci, Yvonne Lee Odom, która w 1961 roku doprowadziła do wspólnej nauki dzieci o czarnym i białym kolorze skóry w szkole średniej w hrabstwie Palm Beach. Wtedy było to przedsięwzięcie naprawdę ryzykowne. Zabrała głos podczas protestu Black Lives Matter w rodzinnym mieście po zabójstwie George’a Floyda w 2020 roku.

– Są ludzie, którzy mają trudności z wyżywieniem swoich rodzin, którzy nie wiedzą, jak i kiedy dostaną następny posiłek, którzy muszą jakoś zapłacić rachunki. To prawdziwa presja, prawdziwe trudności i prawdziwe życie. Ja jestem uprzywilejowana, zarabiam na robieniu tego, co kocham, i otrzymuję wsparcie, aby robić to, co kocham – mówiła niedawno, gdy pytano ją, jak radzi sobie z presją.

Nawet w półfinale, gdy jej mecz z Muchovą przerwali aktywiści klimatyczni, nie narzekała, tylko mówiła o sensie i potrzebie pokojowego protestowania w ważnych sprawach.

Sportowo zmieniła się najbardziej w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy, gdy po przegranym z Igą finale Roland Garros 2022 zaczęła się frustrować z powodu niemożności odnoszenia największych sukcesów. Zmiana trenerów, choć zaczęta od wpadki w Wimbledonie, okazała się dobra. Riba i Gilbert (kiedyś prowadził do sukcesów Andre Agassiego i Andy’ego Roddicka) znaleźli sposób, by nie uderzała coraz mocniej piłki, tylko by zaczęła szukać mądrych dróg do zwycięstw.

Tata dał jej na imię Cori (by korespondowało z jego imieniem – Corey), ale po przejściu na zawodowstwo córka szybko chciała, by świat ją nazywał Coco. Nawet pokazywała się w T-shirtach z napisem „Call Me Coco”. Wieczorem w sobotę założyła po finale podobną koszulkę, ale słowo „Coco” było na nim przekreślone i zastąpione słowem „Champion”.

Sukces był poruszający, wielki powrót Coco Gauff do walki o trofeum wprawił publiczność na Arthur Ashe Stadium w euforię. Trzeba uwierzyć, że nastolatka już od kilku lat skazywana na największe tenisowe sukcesy właśnie rozpoczęła wspaniałą, wielkoszlemową przygodę.

Najważniejszą częścią finału było przejście od niepewnego początku, strachu przed potęgą forhendów Białorusinki, do odrodzenia się młodej mistrzyni w drugim secie. Sabalenka w pierwszych minutach wydawała się przecież niemal niezwyciężona i świetnie przygotowana do trudów ostatniego meczu. Gdy piłki Gauff nie wpadały odpowiednio głęboko w kort, także serwisy nie stanowiły przeszkody nie do wzięcia, Sabalenka nie miała żadnych problemów z powiększaniem przewagi.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
Zendaya w „Challengers”. Być jak Iga Świątek i Coco Gauff
Tenis
WTA Madryt. Iga Świątek zagrała koncert. Sprinterski awans do 1/8 finału
Tenis
Hubert Hurkacz w imponującym stylu zaczął turniej w Madrycie
Tenis
WTA Madryt. Magda Linette przegrała z Aryną Sabalenką po dwugodzinnej bitwie
Tenis
Iga Świątek wygrywa pierwszy mecz w Madrycie. Niespodziewane kłopoty w końcówce