Film został nakręcony w Moskwie, przy Bulwarze Nikickim 56, w mieszkaniu Elyi i Niny Bielutinów. W zagraconej, a może raczej gęsto wypełnionej przestrzeni, w półmroku rozpraszanym jedynie przez świece, gospodarze gawędzą z francuskim filmowcem pokazując mimochodem płótna wiszące na ścianach. Nie reprodukcje, lecz oryginały: Tycjana, El Greco, Leonarda da Vinci, Renoira, Velazqueza, Rubensa...
- To są zbiory mojego dziadka - wyjaśnia gospodarz. - Cala kolekcja powstała przed wybuchem rewolucji. Ma już około 150 lat. Obrazy przetrwały więcej burz dziejowych niż Rosja.
To nieliczne rzeczowe wyjaśnienia dotyczące bezcennego zbioru, bo Bielutinowie traktują go przede wszystkim jako część swojego życia, pretekst do refleksji i poetyckich opowieści. Ich źródłem jest miłość do sztuki, potrzeba piękna. Są godnymi kuratorami zachwycającej kolekcji. On - wybitny malarz i teoretyk, był jednym z inicjatorów Nowego Realizmu. W 1962 roku zorganizował i uczestniczył w pamiętnej wystawie moskiewskiej awangardy w Maneżu. Stworzył oryginalną szkołę uczenia malarstwa. Ona - Nina Molewa-Bielutin, historyk sztuki i aktorka.
- Człowiek powinien obcować ze sztuką, to nieodzowny warunek duchowego rozwoju - uważa Elya. - Spójrzcie na to wnętrze, w blasku świec. - Właśnie takie doznania czynią nas ludźmi. Ulegamy przemianie. W takiej chwili przerastamy duchowo samego Tycjana.
Bielutin opowiada także o swoich rodzinnych włoskich korzeniach i pokrewieństwie ze znaną aktorką Moniką Belucci. Widzowie zobaczą także bohaterów dokumentu podejmujących gości, wśród których jest m.in. była studentka Elyi, dyrektor małego syberyjskiego muzeum, szef instytutu aeronautyki z córką. Intymny kontakt, radość obcowania z ludźmi, wymiany myśli, dzielenia się swoimi doświadczeniami. Nie ma wątpliwości, że w magicznym domu Bielutinów wszystko się może zdarzyć. Niezwykłe chwile i opowieści utrwalone w nakręconym w ubiegłym roku filmie dziś już mają wartość historyczną, bo w lutym tego roku zmarł Elya. Miał 86 lat.