Mężczyzna jest zamożnym, szanowanym obywatelem, lecz życie przestało go cieszyć od chwili, kiedy osiem miesięcy wcześniej jego ukochany partner Jim (Matthew Goode), z którym był w związku od szesnastu lat, zginął w wypadku samochodowym. Jest rok 1962 i ujawnienie homoseksualizmu oznaczałoby koniec kariery, dlatego George przeżywa swoją tragedię w samotności, nie okazując na zewnątrz bólu.
Tymczasem w środku jest całkowicie wypalony. Stara się wprawdzie funkcjonować normalnie, codziennie zakłada nieskazitelnie czysty, elegancki garnitur i wychodzi do pracy, lecz czuje, że straciło to dla niego jakikolwiek sens. Postanawia więc popełnić samobójstwo, ale nie zamierza tego robić pod wpływem impulsu. Dla pedantycznego mężczyzny nawet śmierć musi być elegancka, dlatego wcześniej porządkuje swoje sprawy, rzeczy na biurku, kupuje naboje do rewolweru, a nawet szuka najlepszej pozycji, w jakiej odda strzał.
Te wszystkie czynności jednak okazują się grą na zwłokę. George desperacko chwyta się każdej sposobności, by znaleźć choć jeden powód do życia. „Samotny mężczyzna" to przede wszystkim popis Colina Firtha, nominowanego za tę rolę do Oscara. Należy on do grona aktorów, „na których" chodzi się do kina, ponieważ swoim kunsztem i doborem ról gwarantują najwyższą jakość filmu.
Artysta nie pomylił się także i tym razem. Debiut reżyserski Toma Forda, znanego projektanta mody, to dzieło dojrzałe, stylowe, dopracowane w najmniejszych szczegółach i wysmakowane wizualnie. Rola George'a była dla Firtha dobrym przygotowaniem do występu w filmie „Jak zostać królem", za który rok później otrzymał Oscara za najlepszą rolę pierwszoplanową.