- Miałam wielkie kompleksy na punkcie swojego wyglądu. Myślałam, że jestem brzydka i że nikt się ze mną nie ożeni - mówi w filmowych archiwaliach Audrey.
Myliła się oczywiście, bo wzbudzała ekscytację męskiej części widowni, choć wyglądała inaczej niż ówczesne bożyszcza. Miała wąskie biodra i płaski biust, w dodatku nie wybielała zębów ani nie regulowała brwi. Spośród plejady innych aspirujących aktorek wyróżniała ją także świeżość, delikatność i brak zmanierowania. Gregory Peck wyznał w jednym z wywiadów, że miesiąc wspólnie przepracowany z Audrey na planie „Rzymskich wakacji" był najszczęśliwszy w jego życiu. Krytycy także docenili pełną uroku aktorkę przyznając jej za tę rolę Oscara. Potem był jeszcze drugi - za rolę Holly Golightly w "Śniadaniu u Tiffany'ego".
Zagrała prostytutkę, a w tamtym czasie film o dziewczynie do towarzystwa powinien wywołać skandal. Jednak niewinność Audrey sprawiła, że jej postać odbierano jako kobietę wolną i kochającą zabawę. Z aktorskiego życiorysu twórcy filmu przypominają też jedną dotkliwą porażkę - rolę Elizy Dolittle w „My Fair Lady" wyśmianą przez krytyków z powodu dubbingującej aktorkę śpiewaczki. To wszystko jednak tylko część życia Hepburn. Twierdziła, że najmocniej zaciążyły nad nim wydarzenia II wojny światowej. Córka brytyjskiego bankiera sprzyjającego nazistom i holenderskiej arystokratki boleśnie przeżyła rozwód rodziców, którzy rozstali się z powodu niezgodności politycznych poglądów.
- Odejście ojca było jednym z najbardziej traumatycznych wydarzeń w moim życiu. Nigdy nie otrząsnęłam się z tej tragedii- mówi w filmie.
Potem jako 12-latka była świadkiem deportacji Żydów.