W ubiegłym roku bohaterami cyklu były zapomniane filmy science-fiction. W tym roku w przeglądzie „Archiwum grozy" widzowie 39. Festiwalu Filmowego w Gdyni zobaczą polskie horrory. Równolegle będzie je emitować TVP Kultura.
Wbrew powszechnie panującej opinii, po II wojnie światowej polskie kino gatunków było dość dobrze reprezentowane, duży zaś wpływ na jego kształt i zarazem na formowanie stylu wchodzących do zawodu twórców, miały właśnie krótkie filmy kręcone na zlecenie telewizji przez rozpoczynających kariery reżyserów, jeszcze przed pełnometrażowym debiutem kinowym.
Polskie kino grozy kojarzy się dzisiaj raczej z kilkoma pełnometrażowymi filmami kinowymi, takimi jak: „Lokis. Rękopis profesora Wittembacha", „Wilczyca", „Widziadło", „Lubię nietoperze!", „Medium" czy „Alchemik". Polskie kino tego nurtu to jednak więcej niż tylko lepsze lub gorsze filmy pełnometrażowe. Produkowane przez TVP krótko i średniometrażowe filmy o duchach, wiecznych wampirzycach, niewyjaśnionych zjawiskach nadprzyrodzonych, nabrały z czasem szlachetnej patyny, i mimo że mogą razić zbytnią teatralnością i tanimi efektami, to często bronią się dzięki świetnej pracy kongenialnych ekip filmowych.
Tworzyli je wybitni specjaliści wszystkich filmowych fachów: reżyserzy, operatorzy, autorzy kostiumów, scenografowie, specjaliści od charakteryzacji, oświetleniowcy i oczywiście aktorzy. Dzięki ich wspólnemu wysiłkowi i fantazji powstały dzieła przemyślane i spójne. W „Archiwum grozy" widzowie zobaczą między innymi filmy Piotra Szulkina, Andrzeja Żuławskiego, Janusza Majewskiego ze zdjęciami największych polskich operatorów jak Mieczysław Jahoda czy Wiesław Zdort i scenografią projektowaną przez prawdziwych artystów z Tadeuszem Wybultem na czele.