W piątkowy wieczór 4 stycznia obejrzało ją w Jedynce blisko 5,5 miliona widzów. A że uwielbiamy śmiać się nie tylko z siebie, ale także ze stereotypów — na drugiej pozycji uplasował się film Piotra Wereśniaka „Zróbmy sobie wnuka”, opowiadający o perypetiach Mańka Koseli (Andrzej Grabowski), który uparł się, by na dwóch morgach ziemi w centrum Warszawy prowadzić rodzinny interes ogrodniczy. Chłop potęgą komediową jest i basta — o czym świadczy również powodzenie plebejskiego „U Pana Boga za piecem” Jacka Bromskiego. Co ciekawe, w pierwszej „10” znalazła się tylko jedna polska komedia romantyczna — „Ja wam pokażę”. Wniosek — krajowe błahostki widzowie wolą oglądać w kinach. A jeśli kogoś nie przyciągają serialowe twarze na plakatach, to i ckliwe zwiastuny zdadzą się na niewiele. Większym zaufaniem darzymy zachodnie produkcje o miłości. W „Powiedz tak” ponętna Jennifer Lopez gra dziewczynę, za którą nikt po balu nie biegnie. Zjawia się przystojny blondyn (Matthew McConaughey) i mamy przełom. „Męska rzecz” z kolei to opowieść o facecie z wyrzutami sumienia. Pewnego ranka budzi się obok nieznajomej i jest przekonany, że w nocy zdradził swoją narzeczoną. „Kate i Leopold” przynosi bardziej baśniowy scenariusz i kolejną dobrą rolę Meg Ryan, którą nawiedza osiemnastowieczny arystokrata, magicznie przerzucony na odcinek współczesnego Manhattanu. Wreszcie „Notting Hill”. Nastrojowe kino Rogera Michella ma wszystko, czego trzeba, by uronić łzę pozytywnego wzruszenia. Jest piękna Julia Roberts, przystojny Hugh Grant w roli męskiego kopciuszka, i są problemy natury obiektywnej. Tak się kręci komedię romantyczną. Nie popadajmy jednak w kompleksy. Witia Pawlak też się musiał za Jadźką Kargulową zdrowo nabiegać i na pewno był przy tym śmieszniejszy od Granta.
Dane z okresu 1 lutego 2007 - 31 stycznia 2008
1. Sami swoi - 15,1 proc. - 5,4 mln widzów
2. Zróbmy sobie wnuka - 14,6 proc. - 5,2 mln widzów
3. Powiedz tak - 14,4 proc. - 5,1 mln widzów