Nalepa to jedna z najważniejszych postaci w polskiej muzyce, autor pierwszej polskojęzycznej płyty bluesowej. Urodził się w 1943 roku. Ukończył szkołę muzyczną w Rzeszowie w klasach skrzypiec, klarnetu i kontrabasu. Jego najsłynniejszy zespół Breakout powstał w 1968 roku na gruzach Blackoutu. Debiutancki album „Na drugim brzegu tęczy” przyniósł dwa pierwsze przeboje śpiewane przez Mirę Kubasińską – „Gdybyś kochał, hej!” oraz rhythm and bluesowe „Poszłabym za tobą”.
Zawsze towarzyszyli mu najlepsi instrumentaliści: Włodzimierz Nahorny, Józef Skrzek, Dariusz Kozakiewicz, Zdzisław Zawadzki, Wojciech Morawski (trzej ostatni zasilili później Perfect), Janusz Borysewicz (zanim stworzył Lady Pank), Stanisław Soyka, Tomasz Szukalski, Andrzej Nowak (TSA), a także syn Piotr znany z okładki albumu „Blues” (1971). Płyta przeszła do historii także dzięki wspaniałym tekstom Bogdana Loebla i porywającym solówkom gitarowym Kozakiewicza. Album nawiązywał do najlepszych tradycji Johna Mayalla, Petera Greena i Ten Years After.
Poza wspomnianymi przebojami Nalepa zaśpiewał dla nas także „Kiedy byłem małym chłopcem”, „Oni zaraz przyjdą tu”, „Modlitwę”, „Nauczyłem się niewiary”, „Zasady gry”, „To mój blues”. W latach 80. rozpoczął solową karierę, na którą złożyła się m. in. rewelacyjna płyta „Sen szaleńca” oraz muzyka do filmu „Śmierć dziecioroba” nagrodzona na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
Kiedy rozmawiałem z Tadeuszem Nalepą po raz ostatni, zapytałem go, co czuje, gdy odchodzą tacy artyści jak Marek Grechuta? Odpowiedział: – Wielki żal. To był człowiek wielkiej kultury, na co zwracam szczególną uwagę. Sympatyczny i bezkonfliktowy. Bardzo zdolny. Co zrobić? Wcześniej odszedł Czesiek Niemen. Jestem jednym z ostatnich. I aż dziw bierze, że się uchowałem, tak byłem schorowany. No, ale ktoś przecież musi pilnować tego muzycznego interesu...
—