Pomidory bez smaku, truskawki bez aromatu, pieczywo, które bez polepszaczy by nie wyrosło i mięso, które dzięki iniekcjom z wody kilkakrotnie zwiększa objętość – to tylko kilka przykładów skutków masowej produkcji żywności. W czasach, gdy to, co trafiało na talerze, produkowane było przez małe gospodarstwa rolnicze, wytwórcy dbali, by oferowane przez nich produkty były jak najwyższej jakości.
Trzodę chlewną karmiono naturalnie, nie dodawano odżywek przyspieszających wzrost, zaś warzywa i owoce swoją dojrzałość mogły zawdzięczać wyłącznie działaniu natury: odpowiedniemu nasłonecznieniu czy niechemicznym nawozom. Jednak wraz z pojawieniem się dużych sieci handlowych, dla których miarą konkurencyjności nie była wysoka jakość, ale niskie ceny, detaliczni producenci żywności zostali wyparci przez prawdziwe kombinaty wytwarzające produkty spożywcze na skalę przemysłową.
I choć oglądając film z Louisem de Funèsem „Skrzydełko czy nóżka" w latach 70. można było się śmiać z przedstawionej tam wizji formowanych z płynnej masy kurczaków, to dziś ta wizja wcale nie różni się od rzeczywistych procesów produkowania np. paluszków rybnych.
W tak lubianych przez dzieci smażonych sztabkach bardzo często udział ryby jest mniejszy niż 10 proc. Reszta to mąka ziemniaczana i inne wypełniacze. Masowa produkcja mięsa, spowodowana m.in. pojawieniem się w USA w latach 50. wysypu sieci fast foodów. To właśnie w tym czasie powstały najbardziej znane na świecie restauracje jak TacoBell, Pizza Hut, Wendy's, KFC czy McDonald's. Prezentowanie tych marek jako miejsc rodzinnej rozrywki sprawiło, że tłumy Amerykanów ruszyły, by rozkoszować się sycącymi zestawami frytek, coli i hamburgerów za cenę mniejszą niż dolar. Jednak, by móc oferować jedzenie w konkurencyjnych cenach, fast foody musiały mieć tanie źródła dostaw. W ten oto sposób producenci mięsa zaczęli szukać oszczędności.
Swobodny wypas przeszedł do historii. Zwierzęta zamknięto w ciasnych boksach, by niepotrzebnie nie traciły energii. Wraz ze wzrostem cen ziarna stopniowo wycofywano je z paszy, tak, że jeszcze do 1997 r. bydło często karmione było zmielonymi resztkami innej trzody, jak choćby owcami, czy zdechłymi psami i kotami odkupywanymi od schronisk (przypuszcza się, że właśnie karmienie mięsem o takim pochodzeniu doprowadziło do epidemii choroby wściekłych krów – BSE – w latach 90. XX w.). Stanowiące tajemnicę poliszynela praktyki stały pośrednio za wprowadzeniem w 1973 roku programu subsydiów dla producentów kukurydzy.