Część z nich skupia się na koncepcji „wroga wewnątrz nas", wróżąc zagładę spowodowaną np. przemianą ludzi w zombie (serial „Walking Dead" czy film „Jestem legendą"), inni zaś kreślą wizję inwazji Obcych (seriale „Threshold", „Goście").
Ten drugi scenariusz rozbudza wyobraźnię publiczności od ponad wieku – pomijając pewien spadek zainteresowania a conto fobii atomowej w okresie zimnej wojny – od czasu wydania w 1898 r. „Wojny światów" H.G. Wellesa. Być może dla niektórych zaskoczeniem było, że ten, który stworzył E.T., czyli najsympatyczniejszego Obcego w historii kinematografii, z taką zajadłością potraktował jego ziomków, ekranizując wspomniane wyżej dzieło brytyjskiego pisarza. Steven Spielberg, bo o nim mowa, najwyraźniej uznał, że „Wojna światów" nie wyczerpała tematu kosmicznej inwazji.
Toteż gdy w 2009 r. Robert Rodat, scenarzysta „Szeregowca Ryana", który Spielberg wyreżyserował, przedstawił scenariusz pod roboczym tytułem „Concord", król filmów akcji postanowił zostać jego producentem. Nazwa „Concord" nawiązywała do bitwy pod Lexington i Concord, rozpoczynającej wojnę o niepodległość Stanów Zjednoczonych. „Czułem, że to szalenie interesująca postapokaliptyczna historia w duchu roku 1776, przeniesiona w XXI wiek"– mówił Spielberg. Tym, co szczególnie go ujęło w scenariuszu „Wrogiego nieba" (bo taki tytuł otrzymała produkcja), była kwestia przetrwania: „Zawsze interesowało mnie, jak bardzo jesteśmy pomysłowi.
Jak ocaleni wykarmiliby swoje dzieci? Skąd wzięliby uzbrojenie, by toczyć walkę o to co utracili?". Tom Mason, profesor historii na Uniwersytecie Bostońskim, główny bohater serialu grany przez Noaha Wyle'a (znanego z „Ostrego dyżuru"), utracił w walce z wrogami bardzo wiele. W wyniku inwazji zginęła jego żona, a średni syn Ben został uprowadzony przez Obcych. Wraz z dwoma pozostałymi potomkami i rzeszą ocalałych Tom próbuje stawić czoło panoszącym się kosmicznym poczwarom i uwolnić