Lata trzydzieste jak dziś

W poniedziałek w Teatrze TV premiera „Paradiso" Andrzeja Strzeleckiego, świetnie opowiedziana historia sprzed II wojny światowej. Z przesłaniem dla nas.

Publikacja: 17.03.2019 18:05

Jan Englert i Wojciech Pszoniak w „Paradiso” Andrzeja Strzeleckiego

Jan Englert i Wojciech Pszoniak w „Paradiso” Andrzeja Strzeleckiego

Foto: materiały prasowe

– Lata 30. są wyjątkowo interesujące w naszej historii – powiedział Andrzej Strzelecki, autor i reżyser spektaklu. – Wiele spraw z tamtego czasu odbija się obecnie echem, jeśli nie czkawką. Zaciekawiło mnie, że mechanizmy dzisiejszych działań politycznych w niektórych momentach przypominają tamta z lat 30. „Paradiso" stwarza pozór miejsca, które daje radość i szczęście, a w rzeczywistości jest „Titanikiem".

Kino i Bereza

Autorskie przedstawienie Andrzeja Strzeleckiego kontynuuje jego teatralno-muzyczne podróże, które widzowie Teatru TV widzieli po raz ostatni dziesięć lat temu w kryminalno-przygodowo-miłosnej „Warszawie". Wtedy wydarzenia rozgrywały się 31 sierpnia i 1 września 1939 roku.

Akcja „Paradiso" toczy się kilka tygodni przed nadciągającą zawieruchą II wojny światowej, również w stolicy, w lokalu przypominającym otwartą w 1931 roku Adrię. Było to słynne miejsce przyciągające ówczesne elity – literatów, przemysłowców, ziemian, polityków, oficerów, aktorów. Do tańca przygrywały im trzy orkiestry, m.in. Jerzego Petersburskiego i Artura Golda. W spektaklu piosenki z muzyką Marka Stefankiewicza interpretuje Katarzyna Dąbrowska w roli gwiazdy „Paradiso".

Jednocześnie toczące się w „Paradiso" wydarzenia koncentrują się wokół siedzących przy stolikach bohaterów. Roztrząsają sprawy towarzyskie, obyczajowe, handlowe, kryminalne. Małe historie splatają się w wielkie.

Producent filmowy Maurycy Grunberg (Wojciech Pszoniak) szuka środków na zrealizowanie filmu „Jak niewiele zostaje z marzeń". Chciałby w nim zagrać aktor Kazimierz Orsza (Jan Englert). Grunberg zwraca się z propozycją do przedsiębiorcy Witolda Banickiego (Piotr Fronczewski), który odpowiada: „Bardzo lubię i cenię, co pan robi, ale nie do tego stopnia". Wierzejski (Piotr Machalica) dąży do zemsty na sprawcy swego uwięzienia – wiceministrze MSW Konstantym Barwińskim (Sławomir Orzechowski). A hrabina Nelly Sarzyńska (Ewa Wiśniewska) – emanuje blaskiem kobiecości.

Krajobraz polityczny

– Adria"była tylko jednym ze źródeł inspiracji – wyjaśnia reżyser. – Nie ma w przedstawieniu żadnego dosłownego jej przeniesienia, czy jakiejkolwiek rekonstrukcji. Jeśli mówić o przywołanych historycznych faktach związanych z tym legendarnym lokalem – dotyczą one jedynie ówczesnego jej właściciela, który zlikwidował długi swoich wierzycieli tuż przed wojną.

Był nim Franciszek Moszkowicz, równocześnie kierownik Adrii. W spektaklu jest nim Felicjan Drawicz (Witold Dębicki). Tropów prowadzących do postaci historycznych jest znacznie więcej. Wśród gości spędzających wieczór w „Paradiso" jest wypuszczony właśnie z Berezy Kartuskiej literat Władysław Wierzejski (Piotr Machalica), kojarzący się ze Stanisławem Catem-Mackiewiczem, który też był więziony w Berezie. Znanego polskiego inżyniera, słynącego ze znajomości zjawisk paranormalnych, czyli Stefana Ossowieckiego, odnaleźć można w postaci Stefana Kossowskiego (Tomasz Sapryk). – Nie tyle chodziło o jego osobę, co o przywołanie postaci o tego rodzaju zdolnościach – twierdzi Andrzej Strzelecki. – Ossowiecki, będący częścią ówczesnego krajobrazu społeczno-politycznego, wielokrotnie spotykał się też z Piłsudskim i nawet wspólnie eksperymentowali. Gdybym chciał utożsamiać postacie ze spektaklu z konkretnymi postaciami historycznymi – musiałbym dokładnie badać ich biografię i zważać, czy nie za daleko sięga moja wyobraźnia autora scenariusza. To byłoby zbyt zobowiązujące. W sztuce prawda historyczna jest tylko elementem, chodzi przede wszystkim o dobrze opowiedzianą historię. Od tego, jak było naprawdę, są historycy.

Nie oznacza to, że fikcyjne postaci są pokazane w nieokreślonym czasie historycznym. To, o czym mówią, jest związane z historyczną prawdą.

Ostatnia piosenka

Wspomniany zostaje m.in. Eligiusz Niewiadomski, zabójca prezydenta Narutowicza, ale i malarz, autor portretu jednego z bohaterów, a także Tadeusz Dołęga-Mostowicz, pisarz. Mówi się o nocy kryształowej 1938 r., narastających represjach wobec Żydów.

– Jednak znacznie bardziej niż sama historia interesuje mnie to, jak płynące z niej doświadczenia oddziałują dziś i mogą wpłynąć na jutro – mówi Andrzej Strzelecki.

Z obyczajowej błahostki opowieść staje się coraz bardziej dramatyczna, zapowiadająca zbliżającą się katastrofę. I pokazującą niebezpiecznie radykalizujący się świat, także elit.

A kiedy spektakl się kończy – w ustach brzmi fraza „Jutra może nie być już" z ostatniej śpiewanej przez gwiazdę „Paradiso" piosenki.

– Lata 30. są wyjątkowo interesujące w naszej historii – powiedział Andrzej Strzelecki, autor i reżyser spektaklu. – Wiele spraw z tamtego czasu odbija się obecnie echem, jeśli nie czkawką. Zaciekawiło mnie, że mechanizmy dzisiejszych działań politycznych w niektórych momentach przypominają tamta z lat 30. „Paradiso" stwarza pozór miejsca, które daje radość i szczęście, a w rzeczywistości jest „Titanikiem".

Kino i Bereza

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Teatr
Polsko-amerykański musical o Irenie Sendlerowej w Berlinie
Teatr
„Zemsta”, czyli niebywały wdzięk Macieja Stuhra
Teatr
"Wypiór". Mickiewicz był hipsterem i grasuje na Zbawiksie
Teatr
Krystyna Janda na Woronicza w Teatrze TV
Teatr
Łódzki festiwal nagradza i rozpoczyna serię prestiżowych festiwali teatralnych