„Hańba” w reżyserii Macieja Podstawnego. Wzór zakończenia plemiennej agresji

Wojna była tematem poznańskiej imprezy z inscenizacją „Hańby" J.M. Coetzeego, za którą pisarz otrzymał Nobla.

Publikacja: 30.06.2019 21:00

– Hasło tegorocznej edycji to „Armia jednostki" i wyraża napięcie pomiędzy wojną i pokojem – powiedział dyrektor festiwalu Michał Merczyński.

Kuratorem był Nástio Mosquito, performer, artysta wizualny, pochodzący z Angoli, obecnie z portugalskim paszportem, który otworzył w tym roku prestiżowe weneckie Biennale.

Coetzee w Poznaniu

– Zainteresowała mnie historia Polski, bo kilkaset lat temu byliście oazą tolerancji w Europie – powiedział Mosquito w sobotę podczas spotkania na placu Wolności. Jak co roku mieściło się tam festiwalowe miasteczko, nazwane Generatorem. Odbywały się debaty, koncerty, spektakle. Mosquito dodał również, że dzięki swojemu angolskiego pochodzeniu lepiej niż artyści z innych krajów rozumie powojenną Polskę, ponieważ Angola też znalazła się w orbicie wpływów Moskwy, która próbowała tam zaszczepić realny socjalizm.

Z Afryki pochodzi jeden z najwybitniejszych współczesnych pisarzy – J.M. Coetzee. W centrum zainteresowania stawia przemoc, agresję oraz relacje między kobietami i mężczyznami. Specjalnie z myślą o tegorocznej edycji Malta Festival powstał spektakl oparty na „Hańbie" Coetzeego, koprodukowany przez kielecki Teatr im. Żeromskiego, wyreżyserowany przez Macieja Podstawnego.

Premiera stanowi maltańską kontynuację cyklu związanego z Coetzeem, przypomnijmy bowiem, że laureat Nobla był gościem Malta Festival w 2018 r. i na zaproszenie Michała Merczyńskiego zadebiutował wtedy jako librecista, poddając gruntownej rekonstrukcji swoją powieść „Powolny człowiek". Operę wyreżyserowała Maja Kleczewska.

Główny bohater rezygnował z toksycznego uczucia wobec pielęgniarki opiekującej się nim po wypadku, ponieważ była żoną innego mężczyzny i matką. Sam, poruszając się na wózku, zaopiekował się niewidomą kobietą. Padło fundamentalne pytanie, czym jest miłość: pożądaniem, odruchem serca czy poświęceniem? Noblista przywołał ewangeliczną zasadę „Jeden drugiego brzemiona noście".

Lucyferyczny podrywacz

Także w 2012 r. inscenizację „Hańby" pokazał światowej sławy węgierski reżyser Kornél Mundruczó, który od tamtego czasu zakorzenił się w polskim teatrze, wystawiając „Nietoperza" w TR Warszawa oraz „Cząstki kobiety", najlepszy spektakl sezonu 2018/2019, tak się składa, że również poświęcony zmieniającym się relacjom pomiędzy mężczyznami i kobietami.

Bohaterem „Hańby" jest dwukrotnie rozwiedziony profesor literatury David Lurie z Kapsztadu, zafascynowany motywem Lucyfera. Próbuje dorównać mu amoralną wolnością w stosunkach seksualnych z prostytutką, sekretarką i studentką. Dodajmy, że w kinowej adaptacji „Hańby" profesora zagrał diaboliczny John Malkovich.

Lucyferyczny podrywacz w końcu stracił kontrolę nad życiem. Został oskarżony o molestowanie studentki i wyrzucony z uczelni. Ale poczucie klęski dopada go, dopiero gdy odwiedza córkę. Zgwałcili ją czarnoskórzy sąsiedzi, a w skomplikowanej rzeczywistości RPA ani ona, ani ojciec nie mogą nic przeciw nim zdziałać. Mundruczó pokazywał groteskę męskiej hipokryzji i zwierzęcej seksualności leżących u podłoża dramatu kobiet. To był moralitet o współczesnym Adamie. W różnych wcieleniach, z różnymi społecznymi maskami –nieustannie dokonywał gwałtu na Ewie, czyniąc ze swojego erotycznego raju, jej piekło.

Dzisiejsza lektura „Hańby", wydanej w 1999 r., jest jeszcze bardziej dojmująca. Genialność powieści polega na tym, że Coetzee napisał o męskiej toksyczności i agresji wobec kobiet na długo przed tym, gdy feminizm, walczący o szacunek dla kobiet, obrósł również konwencjonalnością i modą. „Hańba" uderza prostotą, ale jest nanizana na gęstą siatkę mitologicznych i literackich odniesień, fundamentalnych dla naszej cywilizacji. Coetzee pokazuje, czym jest dramat męskiego egoizmu i agresji poprzez efekt motyla. Dorosły mężczyzna, wywołując zło w świecie kobiet, dopiero gdy zostanie zgwałcona jego córka, a konsekwencją gwałtu jest również ciąża – zdaje sobie sprawę ze swego zła. Refleksja przychodzi za późno. Lurie już zapracował na katastrofę, uruchomił jej mechanizmy. Ale przyjmuje los mężczyzny pełnego pokory i można porównać go do św. Józefa, który zaopiekował się Matką Boską, choć Jezus nie był przecież jego dzieckiem. To frapujące, bo przecież dwie ostatnie powieści Coetzeego osnute są wokół postaci Jezusa właśnie.

Malta promieniuje

Maciej Podstawny, dając tegoroczną premierę „Hańby", sięga do jeszcze innego kulturowego motywu – „Don Juana" Moliera i „Don Giovanniego" Mozarta. Wyraża się to zarówno w kostiumach, jak i śpiewanych partiach. Najważniejsza jest pozorna bezosobowość dramatu. Kieleccy aktorzy zmieniają się rolami, co pokazuje, jak rozmywa się we współczesnym świecie kwestia personalnej odpowiedzialności. Podkreśla to również stosowany z premedytacją niedbały i nonszalancki styl podawania tekstu. Ważny sygnał stanowi scenografia zamarkowana ledwie, złożona z tekturowych makiet aktorów i zwierząt, co sprawia że wszystko wydaje się wirtualne, błahe i nieprawdziwe. Do czasu, gdy córka profesora Lurie pada ofiarą gwałtu.

Podstawny, który wcześniejsze sceny grał szybko, tę celebruje powoli i dobitnie jak się tylko da, by wyrazić istotę męskiej i seksualnej agresji. Dopiero zdając sobie sprawę, czym jest, Lurie, dawny Don Juan, decyduje się odwiedzić ojca studentki, której zniszczył życie. Gdy przeprasza za to, co zrobił, ojciec dziewczyny stawia na podłodze maleńkie krzyże, symbole cierpienia.

Niesamowite jest to, że kobiety myślą inaczej. To nie ma nic wspólnego z winą i zbawieniem – mówi córka Luriego, gdy okaże się, że gwałt zaowocował ciążą, a ona decyduje się urodzić dziecko. W ten sposób wyraża się bezinteresowna kobieca miłość – poza ideologiami, religiami i ludzkimi kalkulacjami. Czysta miłość, która pozwala budować nowy kraj podzielony wcześniej historią, wojną ras i plemion. Piękny wzorzec dla współczesnej Polski.

Warto dodać, że znakomitą inscenizację „Hańby" w reżyserii Marcina Wierzchowskiego można oglądać w krakowskim Teatrze Ludowym, zaś spektakl Podstawnego pozostanie w repertuarze sceny w Kielcach. Generator Malta działa i promieniuje, zaś Coetzee wykonuje dla nas wszystkich dobrą robotę.

– Hasło tegorocznej edycji to „Armia jednostki" i wyraża napięcie pomiędzy wojną i pokojem – powiedział dyrektor festiwalu Michał Merczyński.

Kuratorem był Nástio Mosquito, performer, artysta wizualny, pochodzący z Angoli, obecnie z portugalskim paszportem, który otworzył w tym roku prestiżowe weneckie Biennale.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Teatr
Kamienica świętuje 15. urodziny!
Teatr
„Wyprawy pana Broučka”: Czech, który wypił za dużo piwa
Teatr
Nie żyje Alicja Pawlicka. Aktorka miała 90 lat
Teatr
Łódź teatralną stolicą Polski. Wkrótce Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych
Teatr
Premiera „Schronu przeciwczasowego”. Teatr nie jest telenowelą